Czy można uwielbiać nauczyciela matematyki, nie uwielbiając samej matematyki? Można! Taką uwielbianą i niezapomnianą nauczycielką matematyki jest Krystyna Wójcicka, która przez kilkadziesiąt lat uczyła w Szkole Podstawowej nr 13 w Ostrowcu Świętokrzyskim. Miała wyjątkowe, ale bardzo skuteczne metody nauczania.
Jej lekcje pamiętam do dziś. W szkole zasypywali nas czytankami i kserówkami, a pani Kasi wystarczyła kartka. Nie potrzebowała żadnego podręcznika.
"Per aspera ad astra - przez trudy do gwiazd". Każda z moich nauczycielek rozumiała to inaczej. Jedna mówiła: "Masz talent, teraz tylko musisz pracować". Druga biła mnie po rękach.
Z języka polskiego miałam zawsze piątki. Aż do liceum. Moja pierwsza dwója była tak bolesna, że prawie się rozpłakałam. Szok sprawił, że zaczęłam przykładać się jeszcze bardziej.
Z piekła łagrów w Republice Kazachskiej uciekł sam, bez butów pokonał 2,5 tys. kilometrów przez śniegi. Cudem odnalazł ukochaną żonę i razem wyjechali do Iranu. Potem tworzył elitę władzy emigracyjnej w Londynie. Franciszka Wilka, wuja swojego ojca, wspomina znana rzeszowska poetka i pisarka Krystyna Lenkowska.
Na Starym Cmentarzu w Rzeszowie stał już spychacz gotowy zamienić starą nekropolię w park. Włodzimierzowi Kozło udało się ją uratować, a potem zabiegał o remont nagrobków. Legionista i AK-owiec walczył też o pomnik 1000-lecia Państwa Polskiego. - Był wściekły, że splugawiono tę ideę, stawiając Pomnik Walk Rewolucyjnych - wspomina Wiktoria Helwin, jego córka.
Doktor Ignacy Bielecki był wyjątkową postacią. Przez kilkadziesiąt lat leczył mieszkańców Rymanowa i okolic. Żeby lepiej porozumieć się z pacjentami Rusinami, mówił po rusku, a z Żydami w jidysz. Przyjmował pacjentów, mając 100 lat. Jego nazwiskiem nazwano jedną z rymanowskich ulic.
Na zdjęciu młoda kobieta, ubrana w ciemny żakiet i białą bluzkę, trzyma na ręku małą dziewczynkę. Dziecko ma białą czapeczkę i długą białą szatkę. Z drugiej strony podtrzymuje je starszy mężczyzna. Wygląda raczej na dziadka niż ojca. To zdjęcie to jedna z najcenniejszych pamiątek Kamili Bogackiej po jej ojcu Kamilu Janie Bogackim, lekarzu, legioniście.
To był lipiec 1975 r. Z moim pierwszym magnetofonem kasetowym wyruszam z Rzeszowa do Wysokiej Strzyżowskiej, gdzie mieszkał dziadek, ojciec mojej matki, Andrzej Sabik. Ponad 60 lat od rozpoczęcia I wojny światowej i powołania dziadka do wojska.
Ja piszę, Dorota wykreśla większość tego, co napisałam. Nasz literacko-redaktorski duet zaowocował trzema powieściami o niepokornych licealistach, które wywołały spore zamieszanie w rodzinnym mieście. Poznałyśmy się 20 lat temu. Ja uczennica pierwszej klasy liceum, ona - polonistka. "Boże, jaka głupia baba!" - myślałam wtedy.
Przeleciałem w powietrzu i zanim straciłem przytomność, pomyślałem tylko jedno: "Boże, żeby się mama nie dowiedziała!". Dzień wcześniej zdjęto mi gips ze złamanej nogi... Gdy po kilku dniach odzyskałem przytomność, zobaczyłem mamę. Przez miesiąc była przy mnie dzień i noc. Rdzeń w moim kręgosłupie został przerwany - opowiada Adrian Beściak.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.