Na przełomie roku zaaferowały mnie emocje, które wywołała kwestia pomników. Proszę się jednak nie obawiać. Tym razem nie będzie o niszczeniu, profanowaniu czy innych przejawach barbarzyństwa. Napiszę o trzech epizodach.
Wszystko, co robimy, jest nakierowane na dobro mieszkańców i rozwój miasta. To dla mnie były bardzo ważne badania, ponieważ pokazywały, jak Rzeszów widzą jego mieszkańcy. Dowiodły, że miasto idzie w dobrym kierunku. I tego będziemy się trzymać.
Urzędnicy starosty przespali okazję. Za opieszałość zapłacą mieszkańcy. Wyższymi kosztami budowy i nerwami, bo będą mogli się "głównie przyglądać". Jeszcze przynajmniej przez dwa lata.
To, co się zdarzyło na Podkarpaciu, pokazuje, że im bardziej PiS będzie gmerać w ordynacji wyborczej, tym takich wyników należy się spodziewać więcej. Wyników, w których kandydaci tej partii przegrywają z niezależnymi
Za trzy lata będziemy mieć nowy, piękny dworzec kolejowy. Z elegancką elewacją z piaskowca. Parking zmieni się w plac z ławeczkami, chodnikami i zielenią. A po drugiej stronie torów dalej będzie bajzel
Zburzenie rzeszowskiego pomnika jako symbolu komunizmu ma szansę przejść do historii jako symbol zamknięcia władzy państwowej na dialog społeczny.
Nie rozumiem ludzi, którzy deklarują, że są przyjaciółmi zwierząt, podając za argument posiadanie psa. Szkoda tylko, że potem taki "przyjaciel" swojego pupila trzyma go w zimie na zewnątrz bez zapewnienia mu ciepła i bezpiecznych warunków. Pamiętajcie o wszystkich zwierzętach.
Cieszy to, że komuś wreszcie chce się działać. Rozumiem działania nowego właściciela, który złapał żużlowego bakcyla. Szczerze mu kibicuję. Jednak z dystansem podchodzę do wszystkich jego zapowiedzi.
W krótkim czasie trzej młodzi kierowcy: 18-, 19- i 21-latek - stracili prawo jazdy za rażące przekroczenie prędkości na krośnieńskiej obwodnicy. W miejscu, gdzie dozwolona prędkość wynosi 70 km/godz., jechali odpowiednio 139, 135 i 131 km/ godz..
Poraża mnie brak refleksji niektórych polityków. A może to przebiegłość i perfidia? Może chodzi o to, by dać ludowi igrzyska, by rozgrzebać stare rany, odkurzyć zapomniane rachunki krzywd?
Przekonanie dyrektorki szkoły ze Stalowej Woli, że Obóz Narodowo-Radykalny nie jest związany z faszyzmem, to dowód na kompromitującą niewiedzę
Po 10 latach postanowiłem rozstać się z dotychczasowym bankiem - narodowym, z długimi tradycjami. Wydawało mi się, że niespecjalnie mnie lubił, bo przypominał sobie o mnie wyłącznie wtedy, gdy przygotował "specjalną ofertę kredytową". Chyba się myliłem, bo jednak bardzo chciał mnie zatrzymać.
Po powrocie z zagranicy w życiu Konrada K. zaczęło się źle układać. - Pojawiły się problemy psychiczne, być może też narkotyki. I długi - mówi znajomy Konrada K. z pracy. O problemach mężczyzny wiedziała jego rodzina.
Amerykańska antropolog Margaret Mead mówiła: "Nie wątp nigdy, że mała grupa troskliwych ludzi mogłaby zmienić świat. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która go kiedykolwiek zmieniła". Już nie wątpię!
W okresie gdy Ukraina jest w stanie wojny, zagrożone są podstawy jej bytu, codziennie giną jej obrońcy, trudno się dziwić emocjonalnemu odczytywaniu symboli z przeszłości
Za nami 83. derby Rzeszowa. Słabe, ale chyba tego można było się spodziewać. Od lat spotkania Stali Rzeszów i Resovii poziomem sportowym nie porywają kibiców.
Kiedy dwa lata temu otwarty został Pub Kultura, jego właściciele zapewniali, że będzie różnorodnie. Nie skłamali. Teraz w ich lokalu stanęła lodówka foodsharingowa. Produkty wykorzystane zostaną do przygotowania jedzenia dla bezdomnych.
O znaczeniu polskiego i przemyskiego "frontu" niech świadczy obecność w Przemyślu w tych dniach ekip aż trzech rosyjskich stacji telewizyjnych. Symboliczna była zwłaszcza nadaktywność dziennikarza podlegającej rosyjskiemu ministerstwu obrony telewizji Zwiezda. Czy to przypadek?
PiS dobrze wyczuło społeczne nastroje. Wie, jak bardzo wyczekiwaną inwestycją był park planowany na Zalesiu. I fakt, że ta inwestycja nie powstanie, będzie wykorzystywany przy każdej nadarzającej się okazji, by uderzyć w prezydenta Ferenca. Uderzyć celnie.
Miasto i sponsorzy chcą zmiany na stanowisku prezesa, który miałby zarządzać piłkarską drużyną Stali Rzeszów. Jacka Szczepaniaka miałby zastąpić Wiesław Puterla, większościowy udziałowiec w spółce. To nie jest dobry pomysł.
Rzeszów chce kupić licencję Ruchu Chorzów dla Stali Rzeszów. Pomyślałem - żart. Powtórka z rozrywki? Nie wierzę, przecież już raz z Flotą Świnoujście się nie udało. Była tylko kompromitacja.
PiS chciał z hukiem zacząć kampanię wyborczą w Rzeszowie. Pokazać, że Ferencowy ratusz jest nieudolny, nie umie przygotować dokumentów. Tymczasem politycy tej partii wpadli we własne sidła, z których trudno się wyplątać.
Mielec znów został wybrany. Pierwszoligowa Sandecja Nowy Sącz w przypadku awansu do LOTTO Ekstraklasy mecze rozgrywać będzie na obiekcie Stali Mielec. A w Rzeszowie nadal III liga.
Zdecydowana większość mieszkańców terenów przyłączonych złego słowa nie powie o Rzeszowie. Potwierdzają to wyniki badań socjologów z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Powiedzieć, że adaptacja rzeszowskiego zamku na cele kulturalne jest trudna, to jakby mówić, że niełatwe jest wejście na Mount Everest zimą. To zadanie ekstremalne. Czy gra jest warta świeczki?
Kocham Rzeszów, ale pewne rzeczy nie przestaną mnie dziwić. Miasto buduje piękne drogi donikąd, a do nowych osiedli dojeżdża się błotnistymi ścieżynami albo po dziurach i kamieniach.
Tydzień temu napisałem, że ratusz nieudolnie zabiera się do podnoszenia z upadku rzeszowskiej piłki. Po tekście dostałem telefon z magistratu: - Nie chcieliśmy tego upubliczniać, licząc na opamiętanie niektórych udziałowców Spółki Akcyjnej Stal Rzeszów, ale sprawy zaszły za daleko. Zobaczcie, jak jest naprawdę.
Z dużym zdumieniem obserwowałem medialny szum wokół sprawy zakazu wjazdu wydanego przez władze Ukrainy dla prezydenta pewnego podkarpackiego miasta. Zdumienie budziło zwłaszcza selektywne widzenie tej sprawy przez polityków, media.
Kompromitacja, żenada, amatorka - tylko tak można opisać to, w jaki sposób klub Developres Rzeszów postąpił z trenerem Jackiem Skrokiem. Został zwolniony po tym, jak... oddał nerkę choremu synowi.
Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa zastanawia się, czy zainstalować ogrzewanie ulicy 3 Maja. Traci czas. Najpierw trzeba wyrzucić stamtąd samochody, może otworzyć galerię fotografii Edwarda Janusza, wydłużyć czas otwarcia istniejącej galerii i muzeum. Bo jeśli będzie dobry powód, to ludzie przyjdą tu nawet po śniegu.
Tak chciałoby się na Gwiazdkę napisać coś miłego także o politykach. Ale ostatnie wydarzenia, których zarzewiem były planowane przez rządzącą większość zmiany w zasadach funkcjonowania dziennikarzy w Sejmie, nie pozwalają na to. Niestety.
Powiedzmy, że nie czytaliśmy jakiejś książki, a chcemy zabłysnąć i zrobić wrażenie na nowo poznanej koleżance czy koledze. Oczywiście przyjąwszy śmiałe założenie, że znajomość literatury robi jeszcze na kimkolwiek jakiekolwiek wrażenie.
Jest w eterze taka stacja radiowa, która nadaje prawie wyłącznie muzykę z gatunku disco polo. Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale przecież ktoś go słucha, ktoś nuci, ktoś przy nim podryguje, ktoś kupuje lub piraci płyty, i to podobno w olbrzymich nakładach. Choćby i z tego powodu warto zanurzyć się w teksty piosenek disco polo. A choć ich substancja do tego nie zachęca, to naukowo potraktowane zanurzanie się może nam przecież wiele powiedzieć o naszych rodakach, o których chyba wciąż mało wiemy. Chociaż są w większości.
Oprócz tradycyjnych pypciów językowych istnieją także pypcie międzyjęzykowe. Powstają na styku języków i kultur: czasami przypadkiem, czasami z konieczności. Zabawnie brzmi, gdy Japończycy piszą "Itarian lestaulant", bo nie rozróżniają głosek "r" i "l" oraz gdy nazwę linii lotniczych wymawiają "luftahansa", bo dla nich każda sylaba musi się kończyć samogłoską.
Jeszcze przed wojną przewodnicy na pytanie: "Co robisz?", odpowiadali: "Panów wodzę po górach", bo zdobywanie szczytów karpackich było wówczas oznaką dość wysokiej pozycji społecznej; w góry chodziła przede wszystkim inteligencja i młodzież z ambicjami. Dziś to się zmieniło. To tylko jedna z konkluzji wynikająca z ankiet prowadzonych co roku przez Stowarzyszenie Przewodników Turystycznych "Karpaty".
Pewnego dnia, kiedy skończyłem studia i dostałem się na studia doktoranckie, listonosz przyniósł mi złowrogo wyglądające pismo z Wojskowej Komendy Uzupełnień. Wzywano mnie w nim do stawienia się określonego dnia o godzinie siódmej rano "w celu: SPR". Pobladłem. Czyżby chciano mnie jednak wziąć do wojska? Sprawdzić moją zdolność bojową?
Żyjemy w czasach terroru gimnastyki. Oczywiście nikt jej tak nie nazywa, bo gimnastyka brzmi za mało nowocześnie. W polszczyźnie już się zadomowiło na dobre dość kuriozalne słowo "fitness" i - co gorsza - jeszcze bardziej kuriozalny przymiotnik "fit". "Bądź fit!" - mówią do mnie kartony soków i opakowania owsianki. Pieczywo chrupkie też może być w wersji zwykłej oraz "fit". Brzmi odrażająco. Ale jakże nowocześnie.
Największą wartością KOD-u - bez względu na wszystko, co się stanie - są wspaniali ludzie, którzy się spotkali, poznali i wspaniale zaprzyjaźnili. I mam jakieś takie dziwne przeświadczenie, że to zostanie na zawsze, że przetrwa.
Podobno WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, zakwalifikowała miłość jako jednostkę chorobową i nadała jej numer F63.9. Zaczyna się niewinnie: bodźce, np. z narządu słuchu, docierają do mózgu i w hipokampie zaczyna się wydzielać hormon zwany fenyloetyloaminą, a potem kolejne hormony, których koktajl powoduje, że zaczynamy się zachowywać irracjonalnie: jesteśmy bezkrytyczni wobec osób, które sobie upatrzyliśmy i chcemy być z nimi nieustannie, a nawet zmieniamy swoje nawyki i upodobania.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.