Organizacje, które chcą ewakuować zwierzęta z ogarniętej wojną Ukrainy, mają z tym problem. - W niedzielę pojechałyśmy z koleżanką na Ukrainę po zwierzęta. Czekałyśmy na granicy od godz. 11 do 24 i tylko cudem udało się nam wjechać do Polski. Obok w samochodzie wyło 40 psów. Od wielu godzin były zamknięte w aucie, nie można było ich wypuścić. Samochód, w którym były zamknięte, nie mógł wjechać do Polski - mówi pani Anna, wolontariuszka jednej z wadowickich fundacji.
Do 3 lat pozbawienia wolności grozi 37-latkowi podejrzanemu o zabicie bezpańskiego psa. Mężczyzna został zatrzymany. Przedstawiono mu zarzut z Ustawy o ochronie zwierząt.
Najpierw znęcał się, a potem brutalnie uśmiercił swojego psa. Po wszystkim włożył go do foliowego worka i wyrzucił w lesie. Policji tłumaczył, że zrobił to, bo suczka była "ciągle nieposłuszna". 52-latkowi z Tarnobrzega grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
- Piekło, o którym wiedziało wielu, ale każdy milczał - relacjonują wolontariuszki, które kilka dni temu pojechały na interwencję do Kolbuszowej. Na jednej z tamtejszych posesji żyje co najmniej 20 psów. Są wygłodniałe, mają mnóstwo kleszczy i pcheł. Część z nich mieszka w pustostanie pełnym much, odchodów i szkła.
- Lis w naturalnych warunkach ma do dyspozycji 400 ha, w ogrodzie zoologicznym - 20 m kw., a w hodowlach futerkowych lisy przetrzymywane są w klatce pół metra na pół. I tak spędzają całe życie. To tak, jakby człowiek w trumnie przeleżał - mówiła Barbara Łukasz z fundacji Viva podczas dzisiejszego spotkania z posłem Zdzisławem Gawlikiem, który zadeklarował swoje poparcie dla nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.