SOR ma 20 łóżek. Będzie służył nie tylko pacjentom z Rzeszowa i okolic, ale również uchodźcom z Ukrainy i żołnierzom z różnych krajów, z jednostek stacjonujących na Podkarpaciu.
Na przemyski SOR zgłosili się rodzice z sześcioletnią dziewczynką, która zadławiła się monetą. Złotówka utknęła w przełyku, zagrażając jej życiu. To nie był jedyny zabieg ezofagoskopii w ostatnich dniach w przemyskim szpitalu.
Śledztwo w sprawie śmierci 32-letniej kobiety, które prowadzi Prokuratura Regionalna w Rzeszowie, zostało zawieszone co najmniej do czerwca przyszłego roku. Tak długo trzeba czekać na opinię biegłych sądowych.
- Wkrótce będzie tak, że kobieta z Lutowisk, Cisnej czy Ustrzyk Górnych będzie musiała wynajmować miesiąc przed porodem mieszkanie w Rzeszowie, żeby czekać na poród w Pro Familii - mówił Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych, podczas protestu przeciwko programowi naprawczemu leskiego szpitala, który zakłada likwidację kilku oddziałów i SOR-u.
- Co zrobił dyrektor szpitala, co zrobił pisowski starosta leski, żeby ratować szpital? Czy dzieci mają się rodzić w karetkach? - pytali uczestnicy spotkania, które w środę odbyło się przed Szpitalem Powiatowym w Lesku.
Na sali reanimacyjnej SOR-u w Przemyślu działała ukryta kamera. Działo się to za wiedzą dyrekcji Szpitala Wojewódzkiego im. o. Pio. Ratownik, były pracownik tego szpitala, zawiadomił prokuraturę. - Tam stoi stół do resuscytacji. Reanimowani są na nim ludzie nadzy, porozrywani w wypadkach samochodowych, przez zwierzęta. Kto z nas chciałby być nagrywany w takim stanie albo chciałby, by nagrywać kogoś bliskiego - mówi.
Dyrekcja Wojewódzkiego Szpitala im. o. Pio w Przemyślu wiedziała, że na sali reanimacyjnej SOR-u jest kamera, która rejestruje obraz. Wbrew obowiązującym przepisom nie poinformowała o tym pracowników. - Podjęte działanie było podyktowane dobrem szpitala - tłumaczy placówka, ale ekspert prawa pracy nie ma wątpliwości: - W zakładach pracy dopuszczalny prawnie jest tylko monitoring jawny.
Łukasz A., lekarz z SOR-u w leskim szpitalu został prawomocnym wyrokiem skazany na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby wynoszący 3 lata. Sąd po raz kolejny uznał, że lekarz jest winien narażenia pacjenta na utratę zdrowia i życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Lekarz stanie również przed Sądem Lekarskim.
W poniedziałek przed Starostwem Powiatowym w Dębicy odbył się protest w związku ze śmiercią Justyny Karaś, która spędziła kilka godzin na SOR-ze. Szpital wydał oficjalne oświadczenie, w którym sprzeciwia się nazywaniu lekarzy "mordercami" i przestrzega przed sianiem mowy nienawiści.
Agresywny 38-latek, który został przywieziony na SOR w sanockim szpitalu, dotkliwie pobił pielęgniarkę. Kopnął ją tak mocno, że złamał jej rękę.
Sąd Rejonowy w Sanoku skazał lekarza Łukasza A. za znieważenie ratowników medycznych. Ma zapłacić grzywnę w wysokości 3 tys. zł. Lekarz został kilka miesięcy temu skazany za narażenie pacjenta na utratę zdrowia i życia oraz nieumyślne spowodowanie śmierci.
Lekarz, który pracował na SOR w Lesku, został w lipcu skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd uznał go za winnego narażenia pacjenta na utratę zdrowia i życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Wyrok jest wciąż nieprawomocny. Od tego zależą dalsze działania rzecznika odpowiedzialności zawodowej, który będzie kierował sprawę do Sądu Lekarskiego.
Dwoje lekarzy ze Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych w Lesku i Sanoku zasiądzie na ławie oskarżonych. Według prokuratury są odpowiedzialni za śmierć 63-letniego mieszkańca Zagórza.
- Czujemy się przegrani i oszukani. Człowiek, który skonfliktował zespół, kilka dni temu został naszym kierownikiem - mówią pracownicy SOR w przemyskim Szpitalu Wojewódzkim. Mówią o mobbingu i o braku reakcji ze strony dyrekcji szpitala.
Pacjent po drugiej próbie samobójczej zgłosił się na SOR w leskim szpitalu. Lekarz dyżurny odesłał go domu, zalecił opiekę ambulatoryjną. Pacjent odebrał sobie życie. W Sądzie Rejonowym w Lesku toczy się sprawa przeciwko lekarzowi z SOR w leskim szpitalu.
W lutym 2019 r. 63-letni mieszkaniec Zagórza był pacjentem SOR-u w Sanoku, a później w Lesku. Został z nich wypisany, mimo że miał bardzo silny ból. W końcu trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie. Mimo że natychmiast go zoperowano, zmarł z powodu sepsy. Rodzina zawiadomiła prokuraturę.
W poniedziałek Piotr Pastyrzak zawiadomił policję i Prokuraturę Rejonową w Krośnie o narażeniu zdrowia i życia jego ojca przez personel szpitalnych oddziałów ratunkowych w Sanoku i Lesku. Pan Tadeusz Pastyrzak w nocy z soboty na niedzielę był pacjentem obu oddziałów. Został wypisany, choć według bliskich powinien zostać w szpitalu. W niedzielę w nocy mężczyzna zmarł.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.