Jest finał głośnej sprawy 69-letniej Stanisławy K., która ciągnęła za samochodem młodą sukę w typie husky. Pies był przywiązany do haka holowniczego. Nie nadążał za jadącym samochodem, w efekcie zdarł skórę niemal do kości. Właścicielka właśnie usłyszała wyrok za znęcanie się nad zwierzęciem.
Film, na którym mężczyzna potrząsa bezwładnie leżącym psem i polewa go wodą, krzycząc: "Wstawaj!" obiegł media. Michał P. ciągnął zwierzę na łańcuchu, potem próbował go cucić. Gdyby nie reakcja wolontariuszki Fundacji Viva!, mogłoby się skończyć tragicznie. We wtorek Sąd Rejonowy w Stalowej Woli wydał wyrok w tej sprawie. - Prosiłam sąd, by tym wyrokiem dał jasny sygnał społeczeństwu, że tak okrutne traktowanie zwierząt zawsze spotka się z adekwatną reakcją karną - mówi adwokat Katarzyna Topczewska.
Od znalezienia naszpikowanego śrutem Elvisa minęły już dwa miesiące. Policjanci nie mają jeszcze podejrzanego, ale przesłuchali mężczyznę, który mógł zrobić sobie z kota żywą tarczę. Biegły sprawdza, czy to z jego wiatrówki padły strzały w stronę kota. Tymczasem internauci ostrzegają: "To w interesie lokalnej społeczności, żeby tego człowieka powstrzymać, zanim dojdzie do kolejnej tragedii".
Od znalezienia naszpikowanego śrutem Elvisa minął już ponad tydzień. Fundacja Psi Azylek z Dębicy nie ustaje w poszukiwaniach zwyrodnialca, który zrobił sobie z kota żywą tarczę. Internauci dorzucają się do zbiórki na nagrodę za jego złapanie. Tymczasem okrutnie okaleczony kot nie stracił wiary w ludzi: "Garnie się na kolana, domaga się głaskania i przytulania. Kochana, słodka istota" - napisali jego opiekunowie z fundacji.
"Ktoś prawdopodobnie go trzymał (lub przywiązał), a inny zwyrodnialec go okaleczał. Śruty są w czaszce, nosie, pyszczku, wszędzie" - tak opisała w poniedziałek znalezionego w Dębicy kota fundacja Psi Azylek - Zwierzęta w Potrzebie. Niewiarygodne bestialstwo i cierpienie zwierzęcia mocno poruszyło ludzi, którzy podbijają wysokość nagrody za złapanie sprawcy. Fundacja założyła zbiórkę na ten cel. Nagroda wynosi już kilka tysięcy złotych i ciągle rośnie.
Kot był tarczą strzelniczą. Ma śruty w czaszce, nosie, pyszczku, wszędzie. - Ktoś prawdopodobnie go trzymał lub przywiązał, a inny zwyrodnialec go okaleczał - opisuje fundacja Psi Azylek Zwierzęta w Potrzebie, która próbuje uratować zwierzę znalezione na opuszczonej posesji w Dębicy. Prywatne osoby ufundowały nagrodę dla osoby, która wskaże sprawcę okaleczeń.
Mają około siedmiu tygodni. Są czarne jak węgielki i pełne energii. To dwa pieski i dwie suczki. - Gdyby nikt im nie pomógł, zamarzłyby na śmierć albo umarły z głodu - nie ma złudzeń Diana Gałuszka, która dała tymczasowy dom czterem szczeniakom. Zgłoszeń o bezdomnych czworonogach jest coraz więcej. A zimą trudno im znaleźć nowego właściciela.
Pies miał zmasakrowaną głowę. Lekarz przeprowadzający sekcję stwierdził, że zwierzę zostało wielokrotnie uderzone. - Obrażenia wskazują, że musiał ich dokonać człowiek - mówi Beata Jędrzejewska-Wrona z tarnobrzeskiej policji. Funkcjonariusze poprosili o pomoc lokalny portal z Nowej Dęby
Maleniska pod Jarosławiem. W okolicy ronda na skrzyżowaniu dróg spaceruje mężczyzna z psem na smyczy i w kagańcu. Podbiega do nich obcy pies, warczy. Po chwili zjawia się inny mężczyzna... wyjmuje nóż i uderza w psa na uwięzi. Zwierzę dzień później nie żyje.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.