W niespełna 30-metrowym mieszkaniu w bloku właścicielka zostawiła ponad 30 kotów i wyjechała. Zaalarmowani wolontariusze z Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia "Chrońmy Zwierzęta" zastali wygłodzone zwierzęta, przepełnione kuwety i potworny smród.
Niegdyś czołowa hodowla hucułów chyli się ku upadkowi. Z 28 koni 15 jest skrajnie wychudzonych, a pozostałe weterynarz uznał za niedożywione. W ostatnich tygodniach kilka sztuk padło. - Właścicielka karmiła tylko te, które uznała za przydatne do hodowli - słyszymy w Straszydlu.
Gmina odebrała głodzone konie właścicielce hodowli w Straszydlu. Wszystkie są już w bezpiecznych miejscach, gdzie mają dostęp do pożywienia i są pod opieką weterynaryjną.
Za znęcanie się nad zwierzęciem odpowie 14-latek z gminy Rokietnica. Nastolatek wrzucił małego kotka do studzienki kanalizacyjnej, a następnie rzucał w jego kierunku cegłami. Policję zaalarmował inny chłopiec.
Jest finał głośnej sprawy 69-letniej Stanisławy K., która ciągnęła za samochodem młodą sukę w typie husky. Pies był przywiązany do haka holowniczego. Nie nadążał za jadącym samochodem, w efekcie zdarł skórę niemal do kości. Właścicielka właśnie usłyszała wyrok za znęcanie się nad zwierzęciem.
Czworo szczeniąt znaleziono przypadkiem w lesie w Ropience. Nie przeżyłyby nocy, gdyby nie pomoc ludzi. Fundacja Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt wyznaczyła nagrodę dla osoby, która pomoże ustalić, kto skazał psiaki na śmierć.
Kota naszpikowanego śrutami znaleźli kilka miesięcy temu mieszkańcy Dębicy. Podejrzenia padły na 62-letniego mężczyznę. W jego domu policja znalazła dwie wiatrówki, ale potrzebne były dowody, że to z tej broni strzelano. Są już wyniki ekspertyzy.
Psa, który przez kilka dni stał bez wody i jedzenia, przywiązany do drzewa niedaleko miejsca obsługi podróżnych przy autostradzie A4, znaleźli policjanci z drogówki.
Film, na którym mężczyzna potrząsa bezwładnie leżącym psem i polewa go wodą, krzycząc: "Wstawaj!" obiegł media. Michał P. ciągnął zwierzę na łańcuchu, potem próbował go cucić. Gdyby nie reakcja wolontariuszki Fundacji Viva!, mogłoby się skończyć tragicznie. We wtorek Sąd Rejonowy w Stalowej Woli wydał wyrok w tej sprawie. - Prosiłam sąd, by tym wyrokiem dał jasny sygnał społeczeństwu, że tak okrutne traktowanie zwierząt zawsze spotka się z adekwatną reakcją karną - mówi adwokat Katarzyna Topczewska.
- Co roku zdarza się, że trafiają do nas ptaki i odkrywamy, że mają w ciele śruty. Ale ten rok jest bardzo dziwny. To jak prawo serii. Nie ma dnia, kiedy nie musielibyśmy pomagać postrzelonemu zwierzęciu. Jesteśmy przerażeni i zdruzgotani tym, że są wśród nich bociany - mówi Radosław Fedaczyński z Fundacji "Ada" w Przemyślu. Ostatnio trafił tam bocian, który był dosłownie poszatkowany. Jedyne, co mogli zrobić weterynarze, to uśmierzyć ból.
Od znalezienia naszpikowanego śrutem Elvisa minęły już dwa miesiące. Policjanci nie mają jeszcze podejrzanego, ale przesłuchali mężczyznę, który mógł zrobić sobie z kota żywą tarczę. Biegły sprawdza, czy to z jego wiatrówki padły strzały w stronę kota. Tymczasem internauci ostrzegają: "To w interesie lokalnej społeczności, żeby tego człowieka powstrzymać, zanim dojdzie do kolejnej tragedii".
- Posiada ogromne braki socjalizacyjne. Nie był wypuszczany z kojca. Nie potrafił jeść z miski ani chodzić na smyczy. Na początku na sam jej widok obijał się o ściany. Tak bardzo bał się człowieka - opowiada behawiorystka, która pracuje z Soro. To skutki traumatycznych przeżyć, jakich doświadczył w lipcu ubiegłego roku. Film, na którym mężczyzna potrząsa bezwładnie leżącym psem i polewa go wodą, obiegł media. Wcześniej Michał P. ciągnął psa na łańcuchu przez 10 kilometrów. We wtorek stanie przed sądem.
Od znalezienia naszpikowanego śrutem Elvisa minął już ponad tydzień. Fundacja Psi Azylek z Dębicy nie ustaje w poszukiwaniach zwyrodnialca, który zrobił sobie z kota żywą tarczę. Internauci dorzucają się do zbiórki na nagrodę za jego złapanie. Tymczasem okrutnie okaleczony kot nie stracił wiary w ludzi: "Garnie się na kolana, domaga się głaskania i przytulania. Kochana, słodka istota" - napisali jego opiekunowie z fundacji.
"Ktoś prawdopodobnie go trzymał (lub przywiązał), a inny zwyrodnialec go okaleczał. Śruty są w czaszce, nosie, pyszczku, wszędzie" - tak opisała w poniedziałek znalezionego w Dębicy kota fundacja Psi Azylek - Zwierzęta w Potrzebie. Niewiarygodne bestialstwo i cierpienie zwierzęcia mocno poruszyło ludzi, którzy podbijają wysokość nagrody za złapanie sprawcy. Fundacja założyła zbiórkę na ten cel. Nagroda wynosi już kilka tysięcy złotych i ciągle rośnie.
Kot był tarczą strzelniczą. Ma śruty w czaszce, nosie, pyszczku, wszędzie. - Ktoś prawdopodobnie go trzymał lub przywiązał, a inny zwyrodnialec go okaleczał - opisuje fundacja Psi Azylek Zwierzęta w Potrzebie, która próbuje uratować zwierzę znalezione na opuszczonej posesji w Dębicy. Prywatne osoby ufundowały nagrodę dla osoby, która wskaże sprawcę okaleczeń.
Kiedy podczas świątecznego spaceru pani Joanna znalazła w lesie dziesięć szczeniaków, pomyślała: "Rany boskie! Co ja z nimi zrobię?", ale bez namysłu zabrała je do siebie. W ciągu dwóch dni udało się znaleźć nowe domy dla dziewięciu z nich.
Fundacja Przystań Ocalenie z Ćwiklic zajęła się czterema końmi, które zostały bardzo skrzywdzone przez ludzi. W Sądzie Rejonowym w Krośnie zapadł właśnie wyrok w tej sprawie. Jest jeszcze nieprawomocny.
Mają około siedmiu tygodni. Są czarne jak węgielki i pełne energii. To dwa pieski i dwie suczki. - Gdyby nikt im nie pomógł, zamarzłyby na śmierć albo umarły z głodu - nie ma złudzeń Diana Gałuszka, która dała tymczasowy dom czterem szczeniakom. Zgłoszeń o bezdomnych czworonogach jest coraz więcej. A zimą trudno im znaleźć nowego właściciela.
Miał otwartą ranę, z której lała się krew, a w ciele sześć śrutów. Gdyby nie pani Kinga, która znalazła porzuconego w lesie kundelka, pewnie by nie przeżył. Weterynarze z Fundacji Ada w Przemyślu walczą o zdrowie Czesia i starają się znaleźć dla niego nowy dom.
Dwie mieszkanki Jasła, matka i córka, zostały oskarżone o znęcanie się nad zwierzętami. Sąd skazał je na wysokie grzywny i zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat. Sprzeciw przeciwko wyrokowi złożyła m.in. prokuratura. Uznała, że wyrok jest zbyt łagodny. Sprawa wróci na wokandę.
Mężczyzna potrząsa bezwładnie leżącym psem i polewa go wodą, krzycząc: "Wstawaj!". W tle słychać rozpaczliwe krzyki kobiety, która prosi, by zostawił zwierzę w spokoju. To wstrząsający film, który opublikowała Fundacja "Kocia Wyspa".
Sąd Rejonowy w Jaśle uznał, że dwie mieszkanki Jasła są winne zarzucanych im czynów. 54-letnia matka i jej 27-letnia córka były oskarżone o znęcanie się nad zwierzętami. Kobiety hodowały ponad 140 kotów rasy main coon w strasznych warunkach. Zwierzęta żyły wśród odchodów, bez wody, karmy i leczenia.
Do Sądu Rejonowego w Krośnie trafił akt oskarżenia przeciwko 68-letniej Stanisławie K. Mieszkanka Krościenka Wyżnego odpowie za to, że jednego psa ciągnęła za samochodem, a drugiego nieomal zagłodziła. Kobieta została już raz skazana za znęcanie się nad zwierzętami. Miała zakaz posiadania zwierząt.
67-letnia mieszkanka Krościenka Wyżnego trafiła na dwa miesiące do aresztu. Kobiecie przedstawiono po raz kolejny zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. Jednego psa ciągnęła za samochodem, drugiego nieomal zagłodziła.
Jeszcze nie uprawomocnił się wyrok, skazujący 67-letnią Stanisławę K. za znęcanie się nad zwierzętami, a kobieta skrzywdziła kolejnego psa.
Właściciel, mimo protestów weterynarzy, złapał zwierzę siłą, wetknął palce w ranę i za pomocą noża usunął z psiej szyi wrośnięty nylonowy sznurek - relacjonuje dramatyczny los suczki Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt. Jej szczeniak nie staje na przednie łapki.
65-letni mężczyzna strzelał z wiatrówki do psa, który zdechł, bo pociski uszkodziły mu wątrobę.
Właściciel kóz z okolic Kolbuszowej będzie się musiał wytłumaczyć prokuratorowi z tego, jak traktował zwierzęta. Wniosek w tej sprawie został skierowany przez Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt. Kozy były przetrzymywane na mrozie bez dostępu do wody. Trafiły do gospodarstwa zastępczego.
Najpierw znęcał się, a potem brutalnie uśmiercił swojego psa. Po wszystkim włożył go do foliowego worka i wyrzucił w lesie. Policji tłumaczył, że zrobił to, bo suczka była "ciągle nieposłuszna". 52-latkowi z Tarnobrzega grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Suczka Lusia dziś mieszka pod Warszawą. W ciepłym, pełnym szacunku i miłości dla zwierząt domu pani Grażyny. Los i dobrzy ludzie starają się wynagrodzić jej krzywdę i okrucieństwo, jakich doświadczyła. Rok temu pijany były właściciel zakopał ją żywcem w ziemi w lesie w Hucie Komorowskiej.
Policjanci z Ropczyc przedstawili zarzut 42-letniemu mieszkańcowi gminy Sędziszów Małopolski, który znęcał się nad swoim psem. Mężczyzna może trafić do więzienia nawet na 3 lata.
Starsze małżeństwo z Rzeszowa oddało psa do schroniska po ośmiu latach. Teraz czworonóg ma 12 lat i małe szanse na nowy dom. Przyzwyczajony do kanapy, siedzi w kojcu i czeka na pana, bo nie rozumie, że został porzucony.
Po interwencji OTOZ Animals w Krośnie i przekazaniu sprawy do krakowskiej Fundacji dla Zwierząt La Fauna udało się odebrać jednego z zaniedbanych psów w Golcowej. Czworonogi były uwiązane na zbyt krótkich łańcuchach, bez budy i wody.
Psy bez budy, na krótkich łańcuchach, z czego jeden przypięty do traktora - tak traktował zwierzęta ich właściciel w Golcowej. Czworonogi musiały liczyć na pomoc aż z Krakowa, bo na Podkarpaciu nikt się nimi nie zainteresował.
Społeczne Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Sanoku interweniowało w sprawie skrajnie zaniedbanego psa. Maks całe życie spędził na łańcuchu. W szyję wżynała mu się kolczatka, a schronienia szukał w dziurze szopy. Teraz szuka nowego domu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.