Włożył mi ręce do majtek i obmacywał, a ja zastanawiałam się, czy księża badają dzieci tak jak lekarze. Ale też przyszło mi też do głowy, że to może właśnie jest to sacrum, że tajemnica Kościoła właśnie na tym polega.
Była młodą mężatką, kiedy ks. C przyszedł do niej po kolędzie. Powiedziała, że nie ma prawa wejść za próg za to, co jej zrobił. Odszedł w milczeniu. Poczuła ulgę.
Pani Hanna w latach 80. zgłosiła ówczesnemu proboszczowi parafii w Mielcu, co ks. Stanisław C. zrobił jej młodszej córce, Marcie. Dopiero po drugiej interwencji katecheta został odsunięty od pracy z klasą dziewczynki. Ale z komunii, jak wszyscy, ona też ma zdjęcie z C.
- W Polsce nie rozwiązano dwóch podstawowych problemów dotyczących pedofilii klerykalnej. Pierwszy to odszkodowania, drugi to dotarcie do ofiar sprawców, którzy już zmarli - uważa ks. dr. hab. Andrzej Kobyliński.
- Nie dziwmy się osobom wykorzystywanym seksualnie w dzieciństwie, że zaczynają mówić dopiero jako dorosłe. Sprawcy stosują wiele metod upodlających osobę pokrzywdzoną - mówi dr Marcin Bednarczyk, psycholog i seksuolog, członek Państwowej Komisji ds. Przeciwdziałania Wykorzystaniu Seksualnemu Małoletnich do lat 15.
Zabawa w chowanego wyglądała tak: dziewczynki chowały się za kotarą, a ksiądz obmacywał je przez materiał i zgadywał, kto stoi za zasłoną. - Byłyśmy jego ulubienicami - mówi jedna z kobiet, które Stanisław C. zapraszał przed laty na plebanię.
Powiedział: "O, ty nie masz jeszcze takich cycuszków, jak koleżanka".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.