Diabelski młyn zwija się z Przemyśla. Mimo że atrakcja miała być w mieście do 15 maja, w nocy z poniedziałku na wtorek zniknęła z pl. Niepodległości. Teraz mieszkańcy pytają: kto zapłaci za zniszczenia?
Wojciech Bakun, prezydent Przemyśla, w mediach społecznościowych odniósł się do sporu, jaki rozgorzał wokół diabelskiego młyna, ustawionego na terenie ścisłej ochrony konserwatorskiej. "Odwiedziłem setki miast na całym świecie, często z gigantycznym dziedzictwem historycznym i kulturowym i tego typu atrakcje występują w każdym z nich. Czemu w Przemyślu taka atrakcja nie może zagościć na dwa tygodnie?" - pyta Wojciech Bakun.
Na przemyskiej starówce ciągle trwa montaż diabelskiego młyna. Rozstawiania atrakcji nie wstrzymały decyzje konserwatora zabytków ani nadzoru budowlanego o natychmiastowym wstrzymaniu prac. Konserwator zobowiązał firmę do usunięcia koła i naprawy zniszczonej nawierzchni do piątku. Ale pism urzędników nikt nie odbiera.
Nadzór budowlany wstrzymał w środę budowę diabelskiego młyna na przemyskiej starówce, ale prace nie zostały wstrzymane. Konstrukcja stanęła. Ta atrakcja miała powstać w najmocniej chronionej przepisami, zabytkowej strefie, w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika św. Jana Pawła II.
W Przemyślu na pl. Niepodległości, tuż przy pomniku św. Jana Pawła II, firma montuje diabelski młyn. Prezydent wydał jej zgodę na zajęcie pasa drogowego, ale teren jest objęty ścisłą ochroną konserwatorską. Konserwator nie zgadza się na zamontowanie tu 30-metrowego koła i grozi karą w wysokości 500 tys. zł. Na miejscu jest policja.
W okolicy sceny na Bulwarach nad Wisłokiem stanie diabelski młyn. Jego budowa już trwa.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.