Fot. Krzysztof Koch / Agencja Wyborcza.pl
Wyjechało 5 dzieci i 8 wnuków
Słońce tego dnia tak przypieka, że ledwo się snujemy uliczkami Kolbuszowej. Zaglądam do butików. W Pink Fashion for you nie mogę się oprzeć koralowemu szalowi. 12 zł.
- Proszę zobaczyć, nawet bratka za złotówkę ukradli - pani Zofia, właścicielka murowanego budynku, w którym działa Fashion podjechała akurat czerwoną toyotą. Chce uporządkować zieleń. - Proszę, napiszcie o tym butiku. Wspaniali ludzie go prowadzą, bardzo pracowici. A tu w Kolbuszowej i okolicy wszyscy z zagranicy żyją. Tak, tak... Nawet kiedyś z Francji przyjechali i film u nas kręcili, że to właśnie stąd tam tak wielu jest pracowników. Jak sfilmowali ich wille, to potem chcieli ich z pracy wyzwalniać - pani Zofia temat zagranicy ma w jednym palcu: - Bo to jest tak: Lipnica siedzi w Stanach, Niwiska we Francji i Portugalii, Trzęsówka we Włoszech.
- A pani z rodziny ma kogoś za granicą? - pytam od niechcenia podziwiając swoją nową, koralową apaszkę.
- Pięcioro dzieci i ośmioro wnuków.
- O kurczę.
Pani Zofia uśmiecha się promiennie. Jej dzieci są w Nowym Jorku i Kanadzie. Jedna córka studiowała tu na Politechnice Rzeszowskiej, a potem na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tak, tak, dwa kierunki. - I zaraz jak skończyła, wsiadła w samolot i poleciała. 29 lat. Panienka. Mamuś, mówi, nawet mi nie mów o żeniaczce. Tu po 30-tce dopiero myśli się o ślubach. Często tam latamy. Na wrzesień bilet już mam. I już się martwimy, co będzie w przyszłym roku, bo 50-lecie ślubu mamy. Oni chcą tam, a my tu. Tu nie przylecą wszyscy?
- No to lecieć - radzę.
- I chyba tak zrobimy.
- A jak tam kryzys?
- No trochę odczuwają, z pracą ciężko jest. Córka kończy piwnicę w domu, piętro już wynajęli, być może pod wynajem trzeba będzie puścić i parter. Wtedy oni zejdą do piwnicy.

Wszystkie komentarze