Kino Helios (al. Powstańców Warszawy) pokaże we wrześniu mnóstwo ciekawych filmów w ramach cyklu Kino Konesera. Seanse odbywają się we wszystkie środy i niektóre poniedziałki. Na ekranie zobaczymy m.in. kontrowersyjny dokument o życiu Amy Winehouse oraz oczekiwany przez fanów Xaviera Dolana "Pieśń słonia".
REKLAMA
LAURA WILSON
1 z 6
7 września - Eskorta
USA, Francja 2015 (The Homesman). Reż. Tommy Lee Jones. Aktorzy: Tommy Lee Jones, Hilary Swank, Meryl Streep, Grace Gummer, Miranda Otto
Western Tommy'ego Lee Jonesa o kobietach. Tylko dlaczego reżyser - i aktor - patrzy na nie z góry?
Jeśli wierzyć reżyserowi, Ameryka z połowy XIX wieku, zwłaszcza Nebraska, to miejsce nie do dla kobiet, które są notorycznie gwałcone, tracą dzieci i wpadają w obłęd.
Trzy takie szalone bohaterki mają przebyć kilkutygodniową drogę, żeby uratować je mogła nie kto inny, tylko Meryl Streep. A przewieźć postanawia je ta czwarta (Swank) - samotna, niezależna, zbyt często mówiąca mężczyznom: "A może byś się ze mną ożenił?". Bo przecież i ta szlachetna, typowa stara panna, potrzebuje faceta. Kto może zagrać rolę egoistycznego gbura, który przemienia się w szlachetnego wrażliwca, jeśli nie sam reżyser?
To oczywiście szlachetne, że ubrana w szaty westernu "Eskorta" na pierwszym planie stawia nie męskich herosów, ale kobiety. Pytanie tylko, czy ich obraz nie okazuje się mimo wszystko podszyty męską szowinistyczną wyższością? W gruncie rzeczy przecież bohaterki są od początku do końca określone: to grany przez Jonesa mężczyzna zmienia się i dorasta. On jednak, przyznaję, interesuje mnie w filmie najmniej. Gorzej, że na kobietach tak słabo skupia się sam reżyser
"Nie da się ukryć, że podskórnym tematem filmu jest amerykański imperializm, zachodnia ekspansja pod hasłem Boskiego Przeznaczenia, o którym uczą się w amerykańskich szkołach dzieci" - opowiadał w Cannes Tommy Lee Jones, odpowiadając na zarzuty o wykrzywiony obraz Paunisów, którzy pojawiają się w jednej ze scen po to, by głównych bohaterów ograbić albo zabić. Takich ambitnych założeń było w przypadku "Eskorty" najwyraźniej całkiem sporo. Tylko z przełożeniem ich na ekran jakoś nie wyszło. [Paweł T. Felis]
Materiały dystrybutora
2 z 6
9 września - Sens życia oraz jego brak
Węgry 2014 (VAN valami furcsa es megmagyarazhatatlan). Reż. Gabor Reisz. Aktorzy: Aron Ferenczik, Katalin Takacs, Zsolt Kovacs
Sympatyczny portret nieogarniętego trzydziestolatka. Aron skończył niedawno studia (Teoria Filmu), ale ani nie pracuje, ani też pracy specjalnie nie szuka; mieszka z rodzicami, którzy go utrzymują, ale powoli tracą już cierpliwość do syna obiboka; właśnie rzuciła go dziewczyna, czemu się trudno nawet dziwić. Aron boleśnie przeżywa jej utratę, rozgląda się za nową miłością (czy zostanie nią kontrolerka biletów Eva?), zaś w dniu swoich urodzin kupuje po pijanemu bilet do Portugalii.
Przyjemna komedia o niezbyt dojrzałym i mało zebranym życiowo trzydziestolatku, który chciałby do swojej rozemłanej egzystencji wprowadzić jakiś elementarny ład. Lekka, świeża, w tonacji przypominająca nieco "500 dni miłości" Marca Webba, zrobiona z inwencją i pomysłem.
Struktura opowieści, jak przystało na historię o luzaku, jest swobodna i kapryśna (choć de facto starannie przemyślana), a poszczególne epizody są "pisane" różnorodnymi stylami - od paradokumentalnego po fantazyjno-surrealistyczny. Gromkiego śmiechu nie wywołuje, raczej chichocik - czy zresztą jest to rzeczywiście komedia, a nie dramat zrobiony z poczuciem humoru? Są tu momenty słabsze (rozmowa w urzędzie pracy), niekiedy autor robi z bohatera niemotę tak już straszną, że irytującą, ale całość ma w sobie dużo wdzięku i zarazem coś sympatycznie osobistego (podejrzewam silne wątki autobiograficzne).
Przy całej swojej ekscentryczności wydaje się też mocno zakorzeniona w rzeczywistości współczesnych Węgier (a nawet samego Budapesztu; kto zna to miasto, zapewne wyłapie z filmu dodatkowe sensy), nie tak znowuż odległej od naszej. W każdym razie rozmowa Arona z przyjaciółmi na temat ewentualnej emigracji mogłaby - słowo w słowo! - odbyć się w Polsce. [Paweł Mossakowski]
Zacna komedia z Libanu, czyli chłopczyk z zespołem Downa jako wysłannik niebios.
Tym, co uderza w filmie, jest jego swojskość. Sceneria jest egzotyczna, kolory i zapachy inne, ale relacje międzyludzkie zaskakująco znajome. Libańskie miasteczko, w którym wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, sąsiedzi są wścibscy i rozplotkowani, a życie spełnia się w codziennych rytuałach, mogłoby się znaleźć na polskiej czy włoskiej prowincji lat 60. Być może prowincjonalizm jest uniwersalną kategorią społeczną, ale może też jesteśmy bardziej do siebie podobni, niż nam się zdaje.
Leba, nauczyciel muzyki z miejscowej szkoły, ma już dwie córki, gdy rodzi mu się synek z zespołem Downa Ghadi. Chłopczyk lubi stać w oknie i głośno krzyczeć, wkrótce okoliczni mieszkańcy mają go dosyć i żądają, aby umieścić go w zakładzie opiekuńczym. Wówczas Leba przekonuje ich, że Ghadi jest aniołem, mającym opiekować się miasteczkiem, a wydawane przez niego jęki są reakcją na grzechy jego mieszkańców...
"Anioł" jest czymś w rodzaju satyry społecznej godzącej w nietolerancję i małoduszność (oraz wiele innych pomniejszych przywar), a na innym poziomie wykpiwającej podatność na zbiorową iluzję. Jest to satyra łagodna, dobrotliwa, przyjazna ludziom, ale nie do końca spójna: nam, widzom, zależy na tym, aby mistyfikacja Leby się udała, a warunkiem jej powodzenia jest właśnie to, co wykpiwane. Trochę szkoda też, że traktuje Ghadiego czysto instrumentalnie: jako osobna jednostka ludzka chłopczyk praktycznie nie istnieje (równie "niedopisana" jest rola żony Leby). Dla mnie osobiście jest to wszystko zbyt naiwne, bajkowe, dziecinne i - nawet uwzględniając komediowa konwencję - naciągane, ale wdzięku i słodyczy odmówić filmowi nie można. Wielu widzom się podoba: w tym roku na warszawskim festiwalu Wiosna Filmów zdobył Nagrodę Publiczności. [Paweł Mossakowski]
4 z 6
21 września - Miłość od pierwszego ugryzienia
Francja 2014 (Les Combattants). Reż. Thomas Cailley. Aktorzy: Adele Haenel, Kevin Azais, Antoine Laurent, Brigitte Rouan
Romans, wojsko, absurdalny humor i chwytana na gorąco młodość - nic dziwnego, że film Cailleya dostał w tym roku Cezara za najlepszy francuski debiut.
Nie, to nie jest film o wampirach. Nie jest to również komedia romantyczna, choć reguły tego akurat gatunku reżyser-debiutant dobrze zna i pysznie się nimi bawi. Od sceny, w której Madeleine (Haenel) i Arnaud (Azais) siłują się w plażowych zapasach (on przegrywa, więc odruchowo gryzie ją w rękę), najważniejsza okaże się walka. On będzie chciał wywalczyć jej miłość, ona - swoją niezależność i samowystarczalność.
Pozornie nie pasują do siebie ni w ząb. Madeleine widzi świat jako arenę coraz bliższej katastrofy, nie okazuje ciepłych uczuć, pija "koktajle" ze zmiksowanej, świeżej ryby, a mamie chłopaka daje w prezencie zamrożone małe kurczaki. Dla fretki. Arnaud ma w sobie rodzinną odpowiedzialność, ochotę do zabawy i coraz słabiej ukrywane, erotyczne potrzeby. Ona chce zaciągnąć się do armii, idzie właśnie na dwutygodniowy, wojskowy kurs przygotowawczy. On, choć nigdy o wojsku nie myślał, pójdzie tam za nią.
Co go w tej dość odpychającej, umartwiającej się i lubiącej zadawać sobie ból dziewczynie ciągnie? Bez wątpienia Madeleine jest wyzwaniem: przezroczysty, nieco bezbarwny nawet Arnaud przy niej musi się określić, dowiedzieć, kim jest i czego chce. Ona - na swój własny, mało romantyczny sposób - lgnie też do niego, bo Arnaud to chyba pierwsza osoba, na której ostentacyjny bunt dziewczyny robi wreszcie wrażenie.
Gdyby chodziło o ckliwy romans, Madeleine zrzuciłaby przy chłopaku grubą skórę, nauczyłaby się okazywać czułość i słabość, a na koniec zakochała bez pamięci. Nic z tego: oboje pozostają do końca "wojownikami", którzy bliskość i spełnienie znajdują w ciągłym tarciu. "Przetrwanie" - to ulubione słowo bohaterki. Tylko co jest trudniejszym poligonem: wojskowy rygor czy codzienne życie?
Wyróżniony w Cannes Thomas Cailley ma cechę reżyserów z pazurem: potrafi widzów zwodzić. Bawi się światłem i zmieniającą się paletą barw, rozrzuca na marginesie głównego wątku znakomite, poboczne sceny niczym z komedii absurdu. Najpierw sugeruje rodzinny dramat, potem przenosi bohaterów w scenerię wojskowego obozu, by w końcu podpatrywać bohaterów w leśnej głuszy. Ani Madeleine, ani Arnaud nie idą przecież tam, gdzie wypada: liczy się tu i teraz, łapanie postaci w ciągłym działaniu.
Jeśli ten wir akcji i zaskakujących pomysłów wciąga, to głównie dzięki, słusznie nagrodzonym Cezarami, aktorom. Adele Haenel ma w sobie dzikość i smutek zarazem: rozsadza ją energia, ale też niemoc - swoje lęki przykrywa więc ostentacyjną pewnością siebie i agresją. Świetny jest również Kevin Azais: jego bohater też ciągle walczy, rozbraja w sobie stereotypowe myślenie o tym, co znaczy męskie i kobiece, słabość i siła, dominacja i podporządkowanie.
Oboje muszą dzięki sobie dorosnąć, ale też dotrzeć do punktu, w którym pewne staje się tylko to, że proces dorastania nie skończy się nigdy. Kto zmęczony jest sztampowymi romansami, będzie miał więc z filmu sporą radość - o miłości można opowiadać również tak. [Paweł T. Felis]
TOM OXLEY
5 z 6
23 września - Amy
Wielka Brytania 2015. Reż. Asif Kapadia
Głośny już, znakomity i poruszający dokument o Amy Winehouse fascynujący również dla tych, którzy nigdy jej fanami nie byli. Bo jest też w filmie inny, podskórny bohater - współczesna popkultura.
Stereotypów wokół Amy Winehouse narosło mnóstwo, łącznie z tym największym: "Nie udźwignęła sławy". Reżyser filmu Asif Kapadia to twierdzenie odwraca. I pokazuje piekielnie utalentowaną wokalistkę, której przekleństwem okazało się to, że nie umiała kalkulować.
Wyłania się z tego filmu obraz zwykłej dziewczyny, która nie mówi jak absolwenci Oksfordu, nie zbawia świata, a w swoich piosenkach śpiewa o tym, co przeżyła - od miłosnych dramatów po próby wysłania ją na odwyk. Z dziennikarzami rozmawia nazbyt szczerze - nie umie udawać. Wchodzi na szczyt i stacza się na oczach całego świata, bo nie zdaje sobie sprawy z istnienia specjalistów od wizerunku.
Kapadia nie eksperymentuje z formą - chronologicznie, krok po kroku, odtwarza biografię Winehouse, wyrzuca gadające głowy (wszystkie wypowiedzi o wokalistce padają z offu), bardziej niż na muzyce skupia się na prywatnym życiu gwiazdy. To znakomity dokument choćby dlatego, że pokazuje współczesny świat, w którym cały czas zostawiamy za sobą multimedialne ślady. Kręcone przez rodzinę i znajomych filmiki, nagrane wiadomości na sekretarce, zdjęcia, notatki: z tych imponująco zebranych archiwaliów zbudowana jest pierwsza część dokumentu prezentująca młodziutką, mało znaną Winehouse.
W części drugiej pojawiają się już nagrania fanów, filmy i zdjęcia paparazzi będące jednak - sugeruje Kapadia - skrajnym, histerycznym przedłużeniem tej samej multimedialnej zabawy, którą prowadzimy na mniejszą skalę na co dzień. Wszyscy przecież relacjonujemy swoje życie w mediach społecznościowych, upubliczniamy zdjęcia, ekscytujemy się plotkami z wielkiego świata.
Rodzina Amy Winehouse ma wobec filmu oczywiste zarzuty. Czarnym charakterem staje się tu zakochany w popularności ojciec Mitch, a także mąż artystki Blake, który wprowadził Amy w świat hardcorowych narkotyków. Nie może też zabraknąć wątku zaszczucia przez media. Inna sprawa, że zdolnych, ale uzależnionych od alkoholu i narkotyków gwiazd jest mnóstwo. Z żadną jednak specjaliści od plotek i kpin nie obeszli się tak ostro, bo odsłonięta Winehouse stała się łakomym kąskiem.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że o ile rzeczywiście Amy była "ofiarą" popkultury, to w zupełnie innym sensie. Jeśli miłość, to tylko histeryczna. Jeśli muzyka, to tylko wydarta z trzewi. Jeśli życie, to wyłącznie od skrajności w skrajność, na wiecznym haju. Pośród dziesiątków gwiazd pieczołowicie budujących swój wizerunek była swego rodzaju dziwolągiem, bo nie potrafiła przyjmować pozy, trzymać dystansu. Perfekcyjnie wcieliła mit artysty straceńca, który musi źle skończyć - nosiła przecież ten mit pod skórą od zawsze. [Paweł T. Felis]
Materiały dystrybutora
6 z 6
30 września - Pieśń słonia
Michael (Xavier Dolan) zabił swoją matkę, słynną śpiewaczkę operową. Wyrokiem sądu został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Jest tam już ponad 5 lat. Nagle w niejasnych okolicznościach znika doktor Lawrence, który prowadził jego terapię. Dyrektor szpitala, doktor Green, postanawia przesłuchać Michaela. Ten zgadza się na współpracę, ale na własnych warunkach. Odkrywając kolejne sekrety wciąga doktora Greena w przebiegłą grę.
Wszystkie komentarze