Więcej
    Komentarze
    To " magia kina" dla kogoś kto mało wie i jeszcze mniej widział. Na początku lat 60-tych likwidowano kina objazdowe, za to tworzono kina tzw. społeczne , najczęściej przy OSP, przy wsparciu Centrali Wynajmu Filmów w Rzeszowie gdzie szefował wtedy pan Lubomir Radłowski / nawiasem budynek CWF i obok Motozbytu były jedynymi budynkami "miejskimi" z charakteru przy Rejtana od strony Wisłoka/. Takie kino było też w mojej rodzinnej wsi, jesienią 1961 r. wyświetlono pierwsze dwa seanse filmu "15.10 do Yumy", były tłumy. Siedziało się na zwykłych ławach z bali, ekran był nie panoramiczny, dwa razy zapalało się światło / albo i trzy jeśli do filmu był dodatek w postaci filmu dokumentalnego/, bo trzeba było zmienić szpule z taśma 16 mm po PKF, potem w połowie samego filmu. Wtedy był chyba jeden telewizor u proboszcza, po oddaniu nowej szkoły w 1963 r. także w szkole i u jednej osoby prywatnej. Dwa razy w tygodniu oglądało się polskie i zagraniczne filmu od licznych westernów po "Los człowieka" czy "Lecą żurawie". Ja przez 5 lat obejrzałem wtedy ponad 300 filmów. Po seansie kino wysyłało pudełka ze szpulami taśmy do następnego kina, pamiętam, że z naszego kina wysyłano je do Łobozewa koło Ustrzyk Dolnych. "Krzyżaków" oglądałem z mamą w nie istniejącym już kinie w Błażowej, sąsiad zabrał nas konnymi saniami przy mrozie jakiś minus 25 stopni. Potem telewizory wyludniły takie prymitywne "świątynie" sztuki filmowej. Kto czegoś takiego nie przeżył, to o czarze kina wie mało.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0