Jarosław Kurski przez wiele lat rekonstruował prawdę o swojej rodzinie, celowo wypieraną i pomijaną przez innych, w tym przez jego ukochaną matkę.
- "Nie wiesz, co robisz. Ja nie jestem żadną Żydówką. Ja jestem Polką, Polką, Polką!" - wykrzyczała mi w nocy, kiedy w poprzedniej książce "Wódz" o Lechu Wałęsie chciałem zawrzeć niewinne zdanie: napisałem, że zwolennicy Wałęsy, po to, żeby ją zdyskredytować, uważali ją za Żydówkę. Mama słusznie odczytała grozę tej demaskacji i zażądała ode mnie, żebym to zdanie wykreślił. Zrobiłem to, a kiedy już zostałem owładnięty przez dybuki i postanowiłem napisać książkę, zastrzegła, że mogę to zrobić dopiero po jej śmierci. Powiedziała, że nie chce być świadkiem tego, co się rozpęta, kiedy zostanie opublikowana. Słowa dotrzymałem - kontynuował.
Wszystkie komentarze
I jak głębiej poszperać to historia każdego z nas