Aż trudno uwierzyć, kiedy patrzy się na zdjęcia leżajskiego rynku sprzed dwóch lat: zielony, porośnięty drzewami skwer zniknął, zamiast niego teraz są równo ułożone granitowe płyty i pusta scena. Rynek po rewitalizacji miał być wizytówką miasta, a stał się wiralem i kolejnym wytykanym przykładem polskiej betonozy. - Kiedyś przeczytałem opinię architekta: "Nie róbmy na rynkach miejskich lasów, a w lasach nie budujmy rynków". Ja się pod tym podpisuję oburącz - komentuje Andrzej Janas, zastępca burmistrza Leżajska.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.