Zanim nastała moda na kebaby, to tutaj po zapiekanki chodziło się po całonocnych imprezach, na tak zwanej gastrofazie. To nic, że na drugi dzień żołądek bolał nie tylko od wymieszania mocnych trunków, ale także nie najświeższych pieczarek i przywiędłej cebuli. W drodze do domu zapiekankę należało zjeść. A później cierpieć. Taki był studencki zwyczaj. Takie były czasy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.