O co chodzi w tym całym ''wielkim śniadaniu''?
Uczestniczyłam w "wielkim śniadaniu" na Żoliborzu zanim jeszcze o nim usłyszała cała Polska i zaczęła tłumnie "śniadać" w miejskich parkach. W 2013 roku śniadanie na mieście owszem jadano, ale w formie kawy i croissanta w kawiarni.
Był koniec maja 2013, piękne niedzielne przedpołudnie. Poszłam do osiedlowego parku na Żoliborzu z kocem w plecaku. Razem ze mną siostra i nasza wspólna znajoma. Oczom moim ukazały się stoły z obrusami w charakterystyczną kratę, a na zielonym skwerze siedziały rodziny z dziećmi na kocach. Mało tego - wszyscy ubrani luźno, w bluzy i spodnie dresowe, bo ma być miło, przyjemnie, jak w przydomowym ogródku.
ARCHIWUM PRYWATNE
W takiej formie śniadaniowania nie tylko chodzi o jedzenie. Ale też o całą otoczkę. Bo np. można było wziąć udział w konkursie, zrobić sobie zdjęcie w min. 10 pustych drewnianych ramach, poukrywanych w przestrzeni parku i wygrać piękny piknikowy koszyk (z zawartością!). Wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy domowe ciasto, posłuchałyśmy artystów z Żoliborza występujących na małej scenie. Było naprawdę fajnie!
Bardzo mi się spodobało to, że mieszkańcy dzielnicy spotykają się w osiedlowych parkach - sercach ich małych ojczyzn, gdzie wspólnie śniadaniują w weekendy, prezentują swoją twórczość, oglądają filmy, organizują wystawy plenerowe i koncerty. Zastanawiałam się wtedy, czy w Rzeszowie też tak może być?
ARCHIWUM PRYWATNE
Wszystkie komentarze