Drobiazgi zniechęcają do korzystania z komunikacji publicznej. Węzły przesiadkowe muszą być jak najbardziej dogodne. Gdy ktoś planuje swoją drogę i musi w jednym miejscu przejść, w kolejnym znowu - to wsiada do samochodu i nie zawraca sobie głowy komunikacją publiczną - mówi dr hab. Maciej Piekarski, profesor Politechniki Rzeszowskiej.

Rzeszowianie na razie z rozwoju Podkarpackiej Kolei Aglomeracyjnej wiele korzyści nie mają. Znacznie częściej kursujące pociągi, niż jeszcze kilka lat temu, powodują konieczność zamykania szlabanów, a co za tym idzie korki i utrudniają komunikację, głównie dojazd z i do centrum do osiedli położonych w zachodnie części Rzeszowa.

Dalszy rozwój połączeń w ramach Podkarpackiej Kolei Aglomeracyjnej mógłby docelowo znacznie ułatwić przemieszczanie się po mieście. By mogło do tego dojść, potrzebnych jest kilka ważnych zmian, na które wskazuje dr hab. Maciej Piekarski, profesor Politechniki Rzeszowskiej, który wnikliwie analizuje problemy komunikacyjne w Rzeszowie.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Roman Imielski poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Od lat piszę, że ludzie nie mają realnych możliwości, by przesiąść się z samochodów do transportu publicznego. Autobusy miejskie wciąż jeżdżą fatalnie według jeszcze „komunistycznych” rozwiązań. Z mojego osiedla próbowałem dojeżdżać do pracy w ścisłym centrum. Wszystkie autobusy przyjeżdżały tak, że codziennie spóźniałem się do pracy mimo że zgodnie z rozkładem powinienem być na czas. Wcześniejszy autobus za to przywoziłby mnie pół godziny przed czasem. Gdy w tym tygodniu córka jechała do szkoły autobus się zepsuł i musiałem „na gwałt” wybiec z domu, by zabrać ją z drogi i, by mogła choć spóźniona dotrzeć na matematykę. Miasto jest zakorkowane, bo cała okolica do niego wjeżdża. Przyjeżdża, bo za parkowanie byle gdzie i byle jak w Rzeszowie nie grozi im żadna odpowiedzialność. Takie to miasto innowacji. Wstyd.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Ja jeżdżę autem do pracy. Przystanki autobusowe mam 300 metrów od domu i 400 metrów od miejsca pracy. Tylko co z tego... Na przystanku przy moim domu przy MOSiR w Łańcucie nie zatrzymują się autobusy! Z autobusów relacji Łańcut - Rzeszów zatrzymuje się jedynie Koliber. Omijają go PKS, Eurobus i inni przewoźnicy. A to przystanek przy basenie i hali sportowej, w której odbywają się mecze i zawodowy rangi krajowej i międzynarodowej. W trakcie tych wydarzeń parking jest zapchany do tego stopnia, że samochody parkują na trawnikach i na okolicznych ulicach. Przystanek powstał kilka lat temu, najczęściej służy policji jako miejsce kontroli trzeźwości kierowców. Pisałam do Urzędu Miasta Łańcuta, Starostwa Powiatowego, Urzędu Marszałkowskiego, aby uruchomili ten przystanek. Wszyscy są bezradni. Po skontaktowaniu się z przewoźnikami, jedynie Koliber wywiesił rozkład jazdy i się zatrzymuje. Toczą się wielkie rozmowy, jak zrobić, aby auta z podrzeszowskich miejscowości nie wjeżdżały do Rzeszowa. Władze się głowią, wydają fortunę na nowe przystanki, kolej aglomeracyjną. Mnóstwo gadania, planowania, organizowania, roboty w pocie czoła, a nie potrafią rozwiązać mojego problemu. Wzmożony ruch kolejowy korkuje ulice Langiewicza, Jałowego, Wyspiańskiego. Kolej aglomeracyjną bez wiaduktów nad torami lub tuneli pod nimi nie zmniejszy korków. I to akurat najlepiej wiem jako mieszkanką Łańcuta. Dzięki tunelowi pod torami skończyły się kilometrowe korki.
    @Maggie.B.
    Tunel w Łańcucie został zbudowany na jednej z głównych dróg wyjazdowych z miasta. W Rzeszowie na głównych ulicach są od dawna wiadukty lub tunele nad lub pod torami (al. Wyzwolenia, wiadukt Śląski, al. Batalionów Chłopskich). Korki na Langiewicza i Wyspiańskiego tworzą samochody, którymi kierowcy usiłują wjechać do ścisłego centrum miasta, zamiast wykorzystywać w tym celu transport publiczny. Niestety w Rzeszowie transport ten jest zorganizowany w sposób absurdalny - mnóstwo linii z autobusami kursującymi raz na jakiś czas i poruszającymi się w żółwim tempie, bo tkwiącymi w korkach razem z innymi pojazdami. Na korki przed przejazdami kolejowymi duży wpływ ma również zamykanie zapór na kilka minut przed przejazdem pociągu lub zamykanie ich wtedy kiedy pociąg przez przejazd w ogóle nie przejeżdża, a tylko odbywa się manewrowanie lokomotywą w pobliżu przejazdu.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Fajny wywiad i pomysły.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0