O sobie mówią: córki bardzo walecznej kobiety. Ale to one są nieziemsko walecznymi kobietami. Basia, pielęgniarka na oddziale covidowym, i Mariolka, specjalistka od PR. Najpierw walczyły, żeby mamę odnaleźć we Włoszech, gdy nagle urwał się kontakt, potem żeby przewieźć ją w ciężkim stanie do Polski, bo żadna rządowa instytucja nie chciała im pomóc. Od półtora roku walczą z chorobą mamy, zbierają pieniądze i relacjonują w mediach społecznościowych postępy leczenia. Robią to tak, że przy każdym poście kapią łzy.
Dom Marioli zastawiony jest pudełkami z ubraniami, torebkami, biżuterią. Rzeczy leżą w workach. Mieszkanie wygląda jak magazyn. Mariola robi zdjęcia, opisy, wrzuca na licytację #Ratujemymame. Pracę zawodową ograniczyła do minimum. Pracuje tylko tyle, żeby wystarczyło na rachunki. Wszystko inne podporządkowała opiece nad mamą i zbieraniu funduszy na jej leczenie. Razem z siostrą cudem odnalazły ją w szpitalu w Neapolu po ciężkim wylewie, w dniu, gdy włoscy lekarze zdecydowali odpiąć ją od urządzeń podtrzymujących życie.
Jeśli chcielibyście komuś pomóc w Wigilię, to to jest dobry cel. Pani Helena miała nieszczęśliwy wypadek we Włoszech. Córki odnalazły ją w szpitalu w Neapolu tuż przed zamieszkami, które tam wybuchły z powodu pandemii. Matka była w krytycznym stanie. Włoscy lekarze zrezygnowali z walki o jej życie. Siostry nie poddały się, walczą o mamę same, pokonując piętrzące się przeszkody.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.