Po wielu dniach złych wieści na temat zdrowia małej Poli, dla której udało się zebrać 9 mln zł na leczenie SMA, w końcu nastąpiła poprawa. Infekcja, która ją zaatakowała, ustępuje, dziewczynka opuściła OIOM i została przeniesiona na oddział neurologii.
Od kwietnia ub. roku rodzice Poli z Białobok na Podkarpaciu, chorej na rdzeniowy zanik mięśni zbierali pieniądze na leczenie córeczki. Wydawało się, że kwota jest nieosiągalna. Na terapię genową potrzebne było 9 mln zł. Udało się. Jest już cała potrzebna suma, a rodzice dziewczynki dziękują wszystkim darczyńcom: - Staliście się dla nas rodziną.
2,3 mln zł - tyle nadal brakuje, aby Pola Matuszek z Białobok (pow. przeworski) mogła zostać poddana terapii genowej. Dziewczynka choruje na rdzeniowy zanik mięśni, a jej rodzice od roku robią, co mogą, aby zebrać gigantyczną kwotę - 9 mln zł na jej leczenie.
NFZ uwolnił dostęp do rezonansu i tomografii komputerowej. Na badania już się nie czeka, można je mieć zrobione od ręki. Ale w Rzeszowie pacjentka szpitala usłyszała, że na opis będzie musiała poczekać nawet rok. - Po co mi on za rok, skoro mam dolegliwości teraz? - martwi się.
Dwa murale powstały w Podkarpackim Centrum Onkologii w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 w Rzeszowie. Mają one dawać nadzieję pacjentom i motywować do walki z nowotworem. Grafiki są częścią projektu "Mural OnkoNadziei" sanockiego Stowarzyszenia "Sanitas".
Dom Marioli zastawiony jest pudełkami z ubraniami, torebkami, biżuterią. Rzeczy leżą w workach. Mieszkanie wygląda jak magazyn. Mariola robi zdjęcia, opisy, wrzuca na licytację #Ratujemymame. Pracę zawodową ograniczyła do minimum. Pracuje tylko tyle, żeby wystarczyło na rachunki. Wszystko inne podporządkowała opiece nad mamą i zbieraniu funduszy na jej leczenie. Razem z siostrą cudem odnalazły ją w szpitalu w Neapolu po ciężkim wylewie, w dniu, gdy włoscy lekarze zdecydowali odpiąć ją od urządzeń podtrzymujących życie.
Rzecznik Praw Pacjenta wszczął postępowanie w sprawie przychodni Optima, kierowanej przez dr. Włodzimierza Bodnara w Przemyślu. Chodzi o leczenie chorych na koronawirusa amantadyną.
Niemal połowa pacjentów Włodzimierza Bodnara z Przemyśla, leczonych przez niego amantadyną, nie miała testów na COVID. 17 osób zmarło - takie są ustalenia radia TOK FM.
Przychodnia Optima z Przemyśla, w której pracuje pediatra i pulmunolog dr Włodzimierz Bodnar, rozpoczęła szkolenia lekarzy w zakresie leczenia pacjentów chorych na COVID-19. Dr Włodzimierz Bodnar u pacjentów z koronawirusem stosował leczenie lekiem neurologicznym - amantadyną.
Jeśli chcielibyście komuś pomóc w Wigilię, to to jest dobry cel. Pani Helena miała nieszczęśliwy wypadek we Włoszech. Córki odnalazły ją w szpitalu w Neapolu tuż przed zamieszkami, które tam wybuchły z powodu pandemii. Matka była w krytycznym stanie. Włoscy lekarze zrezygnowali z walki o jej życie. Siostry nie poddały się, walczą o mamę same, pokonując piętrzące się przeszkody.
Adam Krzysztoń, starosta łańcucki, zwrócił się z oficjalnym zapytaniem do ministra zdrowia, czy zostały podjęte badania nad skutecznością amantadyny w leczeniu chorych na COVID-19. Odpowiedź ministerstwa nie pozostawia żadnych wątpliwości co do skuteczności tej terapii.
Włodzimierz Bodnar, pediatra i pulmonolog z Przemyśla, twierdzi, że skutecznie leczy pacjentów z koronawirusem znanym od dawna lekiem. Istytucje odpowiedzialne twierdzą natomiast, że nie ma podstaw, żeby choćby rozważać wpisanie tego leku na listę farmaceutyków leczących COVID-19.
- Ojciec ma intuicję biznesową. Wymyśla różne rzeczy, nie mając w głowie biznesplanu - mówi Ewa Mazur, prawniczka i córka Stanisława Mazura lekarza i menedżera, prezesa Centrum Medycznego Medyk. Firma świętuję w tym roku 30-lecie. Zatrudnia ponad 800 osób.
Copyright © Agora SA