Pola Matuszek miała trzy miesiące, kiedy zdiagnozowano u niej rdzeniowy zanik mięśni. Na lek, który może ją uratować, potrzeba było 9 mln zł. Zbiórka na ten cel trwała przez wiele miesięcy. Ale kiedy się udało, leku nie można było podać, bo dziewczynka była w bardzo kiepskim stanie. Wysiłek jednak nie poszedł na marne. Niemal rok po tym, jak na konto dziecka wpłynęła cała kwota, Pola rozpoczęła leczenie.
Ortopeda przygotowywał pana Bogumiła do operacji wymiany biodra. Kiedy już się wydawało, że operacja mogłaby zostać przeprowadzona w niedługim czasie, specjalista zrezygnował z pracy. Swój problem pacjent opisuje jako problem "porzuconych pacjentów". - Leczenie się zatrzymuje, a choroba nie - mówi o sytuacji, która spotyka setki pacjentów w Polsce.
W szpitalu pacjent chory na raka usłyszał, że ma sobie sam załatwić igły do tzw. portu naczyniowego. - To nie powinno się zdarzyć - zapewnia Sylwia Zub-Sobczuk, p.o. zastępczyni dyrektora ds. lecznictwa. A jednak taka sytuacja się zdarzyła w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Ojca Pio w Przemyślu.
Po wielu dniach złych wieści na temat zdrowia małej Poli, dla której udało się zebrać 9 mln zł na leczenie SMA, w końcu nastąpiła poprawa. Infekcja, która ją zaatakowała, ustępuje, dziewczynka opuściła OIOM i została przeniesiona na oddział neurologii.
Od kwietnia ub. roku rodzice Poli z Białobok na Podkarpaciu, chorej na rdzeniowy zanik mięśni zbierali pieniądze na leczenie córeczki. Wydawało się, że kwota jest nieosiągalna. Na terapię genową potrzebne było 9 mln zł. Udało się. Jest już cała potrzebna suma, a rodzice dziewczynki dziękują wszystkim darczyńcom: - Staliście się dla nas rodziną.
2,3 mln zł - tyle nadal brakuje, aby Pola Matuszek z Białobok (pow. przeworski) mogła zostać poddana terapii genowej. Dziewczynka choruje na rdzeniowy zanik mięśni, a jej rodzice od roku robią, co mogą, aby zebrać gigantyczną kwotę - 9 mln zł na jej leczenie.
NFZ uwolnił dostęp do rezonansu i tomografii komputerowej. Na badania już się nie czeka, można je mieć zrobione od ręki. Ale w Rzeszowie pacjentka szpitala usłyszała, że na opis będzie musiała poczekać nawet rok. - Po co mi on za rok, skoro mam dolegliwości teraz? - martwi się.
Dwa murale powstały w Podkarpackim Centrum Onkologii w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 w Rzeszowie. Mają one dawać nadzieję pacjentom i motywować do walki z nowotworem. Grafiki są częścią projektu "Mural OnkoNadziei" sanockiego Stowarzyszenia "Sanitas".
Dom Marioli zastawiony jest pudełkami z ubraniami, torebkami, biżuterią. Rzeczy leżą w workach. Mieszkanie wygląda jak magazyn. Mariola robi zdjęcia, opisy, wrzuca na licytację #Ratujemymame. Pracę zawodową ograniczyła do minimum. Pracuje tylko tyle, żeby wystarczyło na rachunki. Wszystko inne podporządkowała opiece nad mamą i zbieraniu funduszy na jej leczenie. Razem z siostrą cudem odnalazły ją w szpitalu w Neapolu po ciężkim wylewie, w dniu, gdy włoscy lekarze zdecydowali odpiąć ją od urządzeń podtrzymujących życie.
Rzecznik Praw Pacjenta wszczął postępowanie w sprawie przychodni Optima, kierowanej przez dr. Włodzimierza Bodnara w Przemyślu. Chodzi o leczenie chorych na koronawirusa amantadyną.
Niemal połowa pacjentów Włodzimierza Bodnara z Przemyśla, leczonych przez niego amantadyną, nie miała testów na COVID. 17 osób zmarło - takie są ustalenia radia TOK FM.
Przychodnia Optima z Przemyśla, w której pracuje pediatra i pulmunolog dr Włodzimierz Bodnar, rozpoczęła szkolenia lekarzy w zakresie leczenia pacjentów chorych na COVID-19. Dr Włodzimierz Bodnar u pacjentów z koronawirusem stosował leczenie lekiem neurologicznym - amantadyną.
Jeśli chcielibyście komuś pomóc w Wigilię, to to jest dobry cel. Pani Helena miała nieszczęśliwy wypadek we Włoszech. Córki odnalazły ją w szpitalu w Neapolu tuż przed zamieszkami, które tam wybuchły z powodu pandemii. Matka była w krytycznym stanie. Włoscy lekarze zrezygnowali z walki o jej życie. Siostry nie poddały się, walczą o mamę same, pokonując piętrzące się przeszkody.
Adam Krzysztoń, starosta łańcucki, zwrócił się z oficjalnym zapytaniem do ministra zdrowia, czy zostały podjęte badania nad skutecznością amantadyny w leczeniu chorych na COVID-19. Odpowiedź ministerstwa nie pozostawia żadnych wątpliwości co do skuteczności tej terapii.
Włodzimierz Bodnar, pediatra i pulmonolog z Przemyśla, twierdzi, że skutecznie leczy pacjentów z koronawirusem znanym od dawna lekiem. Istytucje odpowiedzialne twierdzą natomiast, że nie ma podstaw, żeby choćby rozważać wpisanie tego leku na listę farmaceutyków leczących COVID-19.
- Ojciec ma intuicję biznesową. Wymyśla różne rzeczy, nie mając w głowie biznesplanu - mówi Ewa Mazur, prawniczka i córka Stanisława Mazura lekarza i menedżera, prezesa Centrum Medycznego Medyk. Firma świętuję w tym roku 30-lecie. Zatrudnia ponad 800 osób.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.