1 lutego br. pod domy byłych członków zarządu Banku Spółdzielczego w Grębowie podjechały radiowozy, a potem policjanci zatrzymali sześć osób z kierownictwa banku. Dla wielu byłych klientów tego banku był to sygnał, że wreszcie jest szansa, by ludzi odpowiedzialnych za upadek tej placówki dosięgła sprawiedliwość. Ci, którzy wciąż nie odzyskali pieniędzy, z niecierpliwością czekają na proces w tej sprawie.
Klienci nazywają go "złotoustym Dawidkiem", bo potrafi być wyjątkowo przekonujący. Płacili mu zaliczki zaraz po podpisaniu umowy: po kilkadziesiąt tysięcy, ale były też wpłaty ponad 100 tys. zł. A potem jeszcze więcej, "bo materiały podrożeją". Budowlaniec kusił szybkimi terminami, ale często nie wbił nawet łopaty.
Najpierw masowo chorowały pielęgniarki, później policjanci. Teraz epidemia różnych chorób dotknęła pracowników sądowych, a wiosną masowo mają chorować nauczyciele? Co na to ZUS?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.