- Od lat prowadzimy twarde egzekucje, ale jeszcze nigdy do tej pory nie byłem zmuszony użyć gazu łzawiącego, żeby bronić się przed człowiekiem z siekierą w ręce - mówi Jacek Chejnowski, negocjator z warszawskiej firmy Exmiter. Firmę zajmującą się odzyskiwaniem nieruchomości i usuwaniem dzikich lokatorów wynajęli Magdalena i Tomasz Ryczkowie, którzy w 2019 r. kupili od syndyka dom przy ul. Wilczej w Sanoku. Nie mogli się do niego wprowadzić, bo poprzedni właściciele byli nie do ruszenia.
33-letnia Monika tuż przed świętami Bożego Narodzenia dostała kolejne pismo od wójta gminy Nozdrzec. Tym razem padła data wyprowadzki. Kobieta ma opuścić lokal do 31 grudnia, w innym wypadku czeka ją sprawa sądowa. - Nigdzie się nie wyprowadzę, bo nie mam gdzie iść - tłumaczy Monika.
Młode małżeństwo dwa lata temu kupiło od syndyka dom w Sanoku, wystawiony na sprzedaż w ramach upadłości konsumenckiej. Zapłacili blisko pół miliona złotych, a mimo tego nie zamieszkali w nim. Poprzedni właściciele nie chcą się wyprowadzić, chroni ich ustawa covidowa. W dodatku oskarżają aktualnych właścicieli domu o nękanie i nasyłają na nich policję.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.