Bart Staszewski, walczący o prawa osób LGBT w Polsce, wygrał w sądzie z podrzeszowskim Niebylcem. Gmina chciała zablokować publikację w mediach wykonanego przez aktywistę zdjęcia z tablicą "strefa wolna od LGBT". - Sąd utwierdził słuszność mojego projektu. Mam nadzieję, że homofobiczni radni szybko wycofają się z wykluczającego mieszkańców gminy stanowiska - komentuje działacz.
Radni Nowej Dęby na Podkarpaciu w lipcu 2019 r. zadeklarowali, że są przeciwko "promocji ruchów LGBT". Już rok później miasto straciło wieloletniego irlandzkiego partnera i stanęło w obliczu utraty pieniędzy z funduszy unijnych i norweskich. "Głupota i homofobia ma wysoką cenę" - skomentował na Facebooku lubelski aktywista Bart Staszewski, który zamontował na znaku granicznym Nowej Dęby tabliczkę z ostrzeżeniem "strefa wolna od LGBT".
Przy znaku granicznym Mielca aktywista Bart Staszewski zamontował tabliczkę "Strefa wolna od LGBT". Choć chodziło mu o cały powiat mielecki, we własnej obronie szybko stanął urząd miasta tłumacząc, że Mielec nie jest jedną z takich stref. Jak jednak zauważył jeden z internautów, miejscy radni przyjęli Samorządową Kartę Praw Rodzin autorstwa Ordo Iuris, organizacji konserwatywnych katolickich prawników.
Pod znakiem granicznym Tuszowa Narodowego, wsi leżącej na Podkarpaciu widać tabliczkę z napisem "Strefa wolna od LGBT". To pokłosie skandalicznego listu Andrzeja Głaza, wójta gminy do RPO, w którym stwierdził, że społeczność LGBTQ jest "tęczową zarazą" i "diaboliczną ideologią", zasługującą na gorszą karę niż Sodoma i Gomora.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.