- W dzień mama gotowała i zanosiła im jedzenie. Siedmioro ludzi na górze. Siedmioro na dole. Dawała sobie jakoś radę, ale kiedy od nas odeszli, nerwy jej puściły. Musiała brać leki do końca życia - wspomina Eugeniusz Szylar. - Szylarowie mieszkali blisko rodziny Ulmów. Słyszeli krzyki z ich domu. Mimo to zdecydowali się dalej ukrywać moją rodzinę. Dzięki nim moi krewni przeżyli - mówi Ellen Goldman, płacząc. Razem ze swoją siostrzenicą Deborah Clein Stein przyjechały do Markowej z Florydy na IV Zjazd Rodzin "Zawołanych po imieniu". To krewne Weltzów, którzy ukrywali się u Szylarów, a także Goldmanów - zamordowanych razem z Ulmami.
Kiedy w czasie Holokaustu Żydzi szukali schronienia w labiryncie piwnic rzeszowskiego rynku, jego dom stał się miejscem kontaktu i przerzutu do "Bunkra". Był opiekunem ukrywających się ludzi. - Okazało się, że rodzinna legenda znalazła potwierdzenie w dokumentach - mówi nam Kamil Kopera, odkrywca tej historii. We wtorek w Rzeszowie Instytut Pileckiego upamiętnił Michała Stasiuka, zamordowanego za pomoc kilkudziesięciorgu Żydom.
W środę w Brzostku Instytut Pileckiego upamiętni Jana Jantonia oraz Apolonię i Stanisława Gaconiów, zamordowanych przez Niemców za ukrywanie żydowskiej rodziny oraz małej żydowskiej dziewczynki. To już 27. upamiętnienie w ramach programu "Zawołani po imieniu", realizowanego przez Instytut Pileckiego wspólnie z partnerami samorządowymi oraz rodzinami ofiar.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.