- W naszej mentalności zadbane oznacza wykoszone. Bo ludzie widzieli angielskie trawniki u królowej brytyjskiej, które były równiutko przystrzyżone, i o takich marzyli. To była oznaka statusu, że wykoszone znaczy eleganckie. Natomiast my wiemy, że wykoszone to znaczy wysychające, pozbawione bioróżnorodności - przekonuje Mirosław Ruszała, ekolog ze stowarzyszenia Ekoskop. Czy w dyskusji pt. "Kosić czy nie" możliwy jest kompromis?
"Ręce opadają, Rzeszów znów kosi" - tak Łukasz Łuczaj, botanik, propagator kwietnych łąk i jadalnych dzikich roślin, zareagował w poniedziałek na widok kosiarek na pasach zieleni wzdłuż al. Rejtana w Rzeszowie. I dosadnie skomentował: "Trawnik jest chorym burackim mitem".
W Rzeszowie od tego sezonu obowiązują nowe zasady koszenia traw. Koszenie odbywa się rzadziej, trawa zostawiana jest wyższa. Nie wszystkim się to jednak podoba. Mieszkaniec ul. Strzelniczej interweniuje w sprawie wysokich traw, które zasłaniają wyjazd z parkingu.
"Na trawniku w parku za Instytutem Muzyki UR są koleiny, wyrwy, dziury po jakimś ciężkim sprzęcie, którym prawdopodobnie tuż po deszczu postanowiono rozprawić się z trawą, która ośmieliła się urosnąć" - alarmuje czytelnik "Wyborczej".
- Po co kosi się teraz trawniki, skoro trawa nie zdążyła na większości z nich nawet dobrze urosnąć? W wielu miastach rezygnuje się z koszenia ze względu na suszę, a u nas kosiarki pracują w najlepsze - denerwuje się mieszkaniec rzeszowskiego śródmieścia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.