Upały wyganiają nas z domów nad wodę: nad rzekę, zalew, jezioro. Ale nie wszędzie można się bezpiecznie kąpać. Sprawdź, gdzie na Podkarpaciu nad bezpieczeństwem kąpiących czuwają ratownicy, a czystość wody bada Sanepid.
Nadmorska plaża w Rusinowie. Słychać krzyki kobiety, która wzywa pomocy. W morzu toną dwaj mężczyźni. Kiedy dorośli nie wiedzą, co robić, zimną krew zachowuje 11-letni Antek. Każe dzwonić po pomoc. Zarządza utworzenie łańcucha życia, a sam biegnie po ratowników. 11-latek z Przemyśla o ratowaniu życia wie znacznie więcej niż dorośli.
Od środy do piątku, nad Zalewem Solińskim odbywało się szkolenie służb ratowniczych pn. "Wataha". Organizatorem była Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie. Wzięli w nim udział funkcjonariusze Oddziału Prewencji Policji w Rzeszowie - Plutonu Wsparcia Taktycznego, policjanci z CBŚP, żołnierze armii amerykańskiej, żołnierze 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, strażacy z województwa podkarpackiego oraz bieszczadzki WOPR. Pierwszego dnia uczestnicy szkolenia zapoznali się z tworzeniem stanowisk liniowych, budowaniem systemów asekuracyjnych oraz zasad korzystania z nich. Scenariusz drugiego dnia szkolenia obejmował m.in. incydent terrorystyczny z wzięciem zakładnika, jego odbicie i udzieleniem mu pomocy, a także wydobycie osoby poszkodowanej z tonącego pojazdu. Ostatniego dnia przeprowadzono scenkę - poszukiwanie osoby uzbrojonej i szczególnie niebezpiecznej, w trudnym terenie.
Do wypadku doszło na Jeziorze Solińskim. 7-letnie dziecko spadło ze skarpy. Załoga bieszczadzkiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zabezpieczała lądowisko dla śmigłowca LPR na wyspie okresowej.
72-letni mężczyzna zasłabł podczas wędrówki leśnym szlakiem z Soliny do Polańczyka. Pomoc wezwała kobieta, która czekała na służby na brzegu Jeziora Solińskiego.
W akcję ratowniczą zaangażowane było bieszczadzkie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe i straż pożarna. Dla poważnie rannego pacjenta potrzebny był transport śmigłowcem.
Łódź wywróciła się do góry dnem i dryfowała na środku Jeziora Solińskiego. Mężczyzna i kobieta, którzy płynęli łódką, trzymali się jej kurczowo i wołali o pomoc. Na miejsce wezwano ratowników WOPR, straż pożarną i policję.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.