Tuż przed polowaniem, które miało się odbyć w lasach koło Rudnika nad Sanem, jeden z myśliwych postrzelił w nogę organizatora.
Wilk, samiec alfa, żyjący również na terenie Magurskiego Parku Narodowego, zginął w listopadzie ubiegłego roku. Stało się to w czasie zbiorowego polowania zorganizowanego przez koło łowieckie "Zacisze" z Krosna. Mimo że upłynęło już kilka miesięcy, prokuratura nie zakończyła jeszcze śledztwa, nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Od godz. 18 w piątek przez całą noc myśliwi z powiatu ropczycko-sędziszowskiego będą strzelać do lisów. Nazajutrz rano odbędzie się liczenie martwych zwierząt. Ten, kto będzie ich miał najwięcej, zdobędzie tytuł "Lisiarza Roku". A wszystko w ramach zawodów organizowanych przez starostę, który sam jest myśliwym. - Nie było wielu chętnych do redukcji lisa czy jenota. Aby zachęcić do działania, postanowiłem organizować takie konkursy - wyjaśnia Witold Darłak z PiS.
We wtorek w Zawadce Rymanowskiej 30-letni myśliwy został postrzelony przez kolegę. Do wypadku doszło w trakcie polowania, w którym obaj brali udział.
"Akt zuchwałego wandalizmu" - tak o zniszczeniu 10 ambon w Lesie Piątkowskim w powiecie mieleckim pisali w czerwcu leśnicy z Nadleśnictwa Tuszyma. Ale internauci nie okazali współczucia. Wręcz przeciwnie: gratulowali, życzyli więcej podobnych akcji, a przede wszystkim, by sprawcy pozostali anonimowi. Wygląda na to, że ich życzenie się spełniło.
"Akt zuchwałego wandalizmu" - tak o zniszczeniu 10 ambon w Lesie Piątkowskim (powiat mielecki) napisali na stronie fb leśnicy z Nadleśnictwa Tuszyma. Ale internauci nie mogą się nacieszyć, nazywają sprawców bohaterami i życzą im więcej takich akcji.
Jabłka porozrzucane po ziemi, poletko obsiewane co roku zbożem i sterta buraków. A wszystko w sąsiedztwie wieżyczki strzelniczej. - To jest chore - ocenia zaniepokojona turystka. Czyżby koło łowieckie próbowało w ten sposób wabić zwierzynę na odstrzał?
Nad brzegiem jeziora stoi kilkuletni chłopiec w kaloszach i bluzie moro, odwrócony w stronę lustra wody. Tuż obok leży sterta upolowanych kaczek. - Filip, policz, ile mamy - zwraca się do niego ojciec. Martwe ptaki leżą w bezładzie, głowy mieszają się z nogami. Ojciec instruuje: - Policz głowy. - Jeden, dwa... Sześć. Siedem - ustala chłopiec. Czy doszło do przestępstwa polowania w obecności dziecka?
Ścieżka Białkówka, która biegnie przez las położony niedaleko Kolbuszowej, jest popularna wśród rodzin z dziećmi. Do niedawna każdy czuł się tam bezpiecznie, ale kilka tygodni temu w tym rejonie odbyło się polowanie. Mieszkańcy okolicznych miejscowości bezskutecznie starali się, by więcej do tego nie doszło.
Radni powiatu mieleckiego chcą zezwolenia na polowania w odległości mniejszej niż 150 m od zabudowań. Mieszkańcy boją się o swoje bezpieczeństwo i o zwierzęta domowe.
Ścieżką Białkówka w niedzielę spacerowało wiele rodzin z dziećmi. Uznawano ją za bezpieczną. Do czasu. W weekend w okolicznym lesie odbyło się polowanie. Ludzie uciekali ze ścieżki, bo bali się, że zostaną postrzeleni.
Do przepychanek doszło pomiędzy myśliwymi a aktywistami Karpackiego Ruchu Antyłowieckiego. Młoda dziewczyna została uderzona przez jednego z myśliwych, bo robiła zdjęcia. Kolejny przewrócił jej koleżankę. Myśliwi wyrwali aktywistkom telefon i aparat fotograficzny. - Jeden z nich twierdził, że przyszliśmy do jego lasu i przeszkadzamy mu w prowadzeniu gospodarki - relacjonują dziewczyny.
Łoś, dzik, kurczak, a także goryl, irbis i kangur stanęli na przeszkodzie myśliwym z Zagórza i Przemyśla, którzy udali się na polowanie. Brzmi jak opowiadanie dla dzieci? Za przebraniami dzikich zwierząt kryli się aktywiści ze Zwierzęcego Ruchu Oporu, którzy walczą w obronie podkarpackiej przyrody. - Naszym zadaniem jest tropić błędy, których dopuszczają się myśliwi i przekazywać je odpowiednim służbom - mówi Alan Dzik z ZRO.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.