Około 120 mieszkańców zjawiło się w środowe popołudnie przed rzeszowskim ratuszem, aby wykrzyczeć swój sprzeciw wobec nowego projektu studium. "Osiedle Bzianka sypialnią miasta, a nie rezerwatem" - brzmiał napis na jednym z banerów. Ale na czele protestu stali działacze związani z Konfederacją.
W poniedziałek podczas publicznej debaty o studium dla Rzeszowa mieszkańcy krzyczeli do urzędników: "Złodzieje!", bo "ojcowizna" wielu z nich została w nowym dokumencie przeznaczona na tereny zielone. Mieszkańcy osiedla Budziwój, którzy czują się pokrzywdzeni przez studium, mają pretensje do miasta, że o dokumencie dowiedzieli się za późno, gdy był już gotowy - i to z ogłoszeń parafialnych na dzień przed debatą. Jak jednak przekonuje miejski radny - pierwsza informacja o tworzeniu dokumentu padła z tej samej ambony już rok temu.
W piątek na rzeszowskim rynku zostało posadzone nowe drzewo. To platan, który zastąpił złamaną akację. Janusz Sepioł, architekt miasta wyjaśnia, że to nieprzypadkowy wybór. - To nawiązanie do akademii ateńskiej. Pod platanem nauczał Sokrates - mówi.
Podjęta przez urzędników miejskich próba porozumienia się z deweloperem, aby usunął płot na wybudowanej przez miasto ścieżce nad Wisłokiem, spełzła na niczym. Przedstawiciele miasta po spotkaniu z inwestorem nie mają dla mieszkańców dobrych wiadomości. Co więcej, Hartbex stawia nowy warunek.
Ratusz przygotował projekt planu zagospodarowania terenu w rejonie Kopca Konfederatów Barskich. Powstaną tam atrakcyjne tereny zielone i rekreacyjne. Ostatni głos należy jednak do radnych miasta.
Na działce, którą władze miasta Rzeszowa kupiły na osiedlu Miłocin, będą tereny rekreacyjne i boisko sportowe. Plan zagospodarowania zostanie przygotowany wspólnie z mieszkańcami osiedla Miłocin.
Zatrudnianie na stanowiskach osób bez uprawnień, nierzetelne prowadzenie rejestru decyzji o wydanych warunkach zabudowy oraz brak skutecznych działań w celu ochrony terenów zielonych i rekreacyjnych przed zabudową, a wszystko "podlane" dokumentem ze złą konstrukcją prawną. Raport Najwyższej Izby Kontroli stawia gorzką diagnozę ostatnich lat rządów Tadeusza Ferenca.
Rozmowy z deweloperami o przeznaczeniu części ich terenów na prawym brzegu Wisłoka na rekreację dla rzeszowian utknęły w martwym punkcie. - Upierają się przy swoim, a jak ustępują, to niewiele - słyszymy w ratuszu. Gdyby miasto zdecydowało się wywłaszczyć te tereny, musiałoby wypłacić odszkodowania, które wyceniono na ok. 50 mln zł. Czy prawy brzeg Wisłoka można jeszcze uratować przed zabudową?
Od blisko trzech lat radni debatują o tym, jak powinien wyglądać prawy brzeg Wisłoka. Tymczasem deweloper kupił tu działki i odgrodził teren z dwóch stron.
Lychee w Dziczy? Zamknięte. Park linowy? Zamknięty. Przystań Kawiarnia na Lisiej Górze? Zamknięta. W 2020 roku w Rzeszowie nie będzie już popularnych plenerowych miejscówek, w których mieszkańcy chętnie spędzali wolny czas.
Firma budowlana chce wybudować na terenach zielonych w środku osiedla Nowe Miasto dwa bloki mieszkalne. W poniedziałek o godz. 13 grupa mieszkańców osiedla zebrała się w tym miejscu, aby zaprotestować przeciwko zabudowywaniu osiedla. Co na to prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.