Rannych zostało czterech ratowników GOPR Bieszczady. Turysta, do którego jechali, nie przeżył.
W Bieszczadach wybuchly dwa pożary, tym razem pomiędzy Krzemieniem a Kopą Bukowską. Ogień objął hektar suchych traw.
Południowe stoki Połoniny Caryńskiej straszą czarnymi spalonymi trawami. To skutki pożaru, który wybuchł w poniedziałek. Na szczęście pożar objął mniejszą powierzchnię niż szacowano, nie zginęły duże zwierzęta.
Jak podaje RMF24.pl, pożar objął pięć hektarów Połoniny Caryńskiej.
Pomocy potrzebował mężczyzna, który w trakcie prac leśnych został przejechany przez ciągnik. W akcji ratowniczej uczestniczy ratownicy GOPR, ratownicy pogotowia, leśnicy. Mężczyzna został przetransportowany śmigłowcem LPR.
W sobotę około godziny 16.20 ratownicy GOPR otrzymali wezwanie o pomoc. Wzywał ich mężczyzna, który wraz z trzema córkami wybrał się z Wetliny do Chatki Puchatka. Do schroniska nie doszli. Pokonały ich warunki atmosferyczne i terenowe. Ratownik GOPR opowiada o akcji ratunkowej i tak komentuje zachowanie ojca dzieci: - Natura nie wybacza takich błędów.
Ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR przez kilka godzin udzielali pomocy czteroosobowej rodzinie. Ojciec z trzema córkami wybrał się na Połoninę Wetlińską. Warunki były skrajnie trudne, dziewczynki opadły z sił, nie udało się im dojść do Chatki Puchatka.
10-latka, którą ojciec zostawił na szlaku i której polecił samodzielnie zejść z Połoniny Wetlińskiej, jest cała i zdrowa. Opiekun dziecka nie ma sobie nic do zarzucenia. - Tłumaczył, że córka jest bardzo samodzielna. W Warszawie, gdzie mieszkają, wraca ze szkoły sama - mówi rzeczniczka leskiej policji.
W czwartek ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR ratowali turystkę, która straciła siły i nie mogła dojść do Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej, choć od schronu dzieliło ją tylko 200 m. Była bardzo wychłodzona i przemoczona.
Ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR mieli w ostatnich dniach pełne ręce roboty. Pomogli mężczyźnie, który spadł ze skalnej ściany w czasie wspinaczki. Wyruszyli także na poszukiwanie 7-latka i przez całą noc szukali zaginionego grzybiarza.
Młoda kobieta w czasie wędrówki w rejonie Bukowego Berda doznała urazu nogi. Pomocy udzielili jej ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR oraz strażnicy graniczni z placówki w Ustrzykach Górnych.
Ratownicy Bieszczadzkiej grupy GOPR wzięli udział w poszukiwaniu młodego mężczyzny, który zgubił się między Bereźnicą Wyżną a Wołkowyją. Był w stanie hipotermii, nie miał siły dalej iść.
Ratownika, który dbał o bezpieczeństwo szusujących na wyciągu narciarskim Bieszczad-Ski w Wańkowej, spotkała przykra sytuacja. Ktoś ukradł jego narty.
Warunki na szlakach wciąż są ciężkie, a pogoda poprawia się stopniowo. To jednak nie zwalnia turystów z potrzeby zachowania ostrożności. "Nie dajmy się oszukać słonecznej pogodzie. Ciągle są to góry, a aura może się zmienić w każdej chwili" - alarmuje Bieszczadzki Park Narodowy.
Poszukiwana od czwartku mieszkanka Nowego Sącza została odnaleziona w piątek martwa. W poszukiwaniach brali udział bieszczadzcy goprowcy.
35-letni turysta zgubił się, schodząc z Tarnicy. Tylko dzięki sprawnej współpracy ratowników GOPR z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym w Sanoku udało się uniknąć tragedii. Mężczyzna, którego odnaleziono z objawami hipotermii, nie był przygotowany na zimową wyprawę w góry.
Bieszczadzcy ratownicy zaczęli wakacyjny sezon od wykorzystania drona do poszukiwania zaginionego mężczyzny. A potem znosili i zwozili turystów, którzy doznali kontuzji w górach, pomagali chorym.
Około 20 ratowników przeczesywało okolice Jawornika nad Wetliną. Szukali kobiety, która postanowiła wybrać się do lasu w poszukiwaniu grzybów. Ale to ją musieli znaleźć ratownicy, bo pobłądziła w bieszczadzkiej głuszy.
Bieszczadzcy ratownicy mają pełne ręce roboty. Pomagają zejść z gór tym, którzy o własnych siłach już tego zrobić nie mogą, ratują tych, którzy na górskich szlakach doznali kontuzji albo mieli nieszczęśliwy wypadek.
W Bieszczadach panują obecnie dość trudne i niebezpieczne warunki. W niedzielę zeszła lawina, która miejscami utworzyła pokrywę o grubości ponad 3 metrów.
Po zimowej przerwie Bieszczadzki Park Narodowy wznowił pobieranie opłat od turystów. Bilety wstępu są dostępne w formie elektronicznej na platformie e-parki.pl.
W sobotę bieszczadzcy GOPR-owcy znowu wyruszyli na pomoc turyście zagubionemu w drodze na Tarnicę, w gęsto padającym śniegu. "Ta osoba była kompletnie nieprzygotowana na taką wycieczkę w tych warunkach - buty budowlane, dres, brak zapasowego ubioru w plecaku, cienkie rękawice, a do tego był pity alkohol" - komentują GOPR-owcy.
- Czułem lekkie odrętwienie, ale nie zimno. I to był moment na wyjęcie ciepłych rękawic. Potem było już za późno. Byłem w wielu różnych górach. To, czego doświadczyliśmy, to nauczka, że żadnych nie wolno lekceważyć - relacjonuje uczestnik zimowej wyprawy w Bieszczady. Doznał poważnego odmrożenia palców u obu dłoni. "Dziękuję Bieszczadzkim Aniołom, że nas wypuściły całych" - napisał mężczyzna po tym, jak jego zagubioną w śnieżycy grupę uratowali bieszczadzcy GOPR-owcy.
W sobotę wieczorem w okolicy Tarnicy zgubiły się cztery osoby. GOPR-owcy znaleźli ich dzięki aplikacji Ratunek. "Ludzką rzeczą jest błądzić... Ale co oni robili w górach o takiej porze?" - komentują internauci. Bieszczadzki Park Narodowy ostrzegał już w piątek o fatalnych warunkach do uprawiania turystyki w Bieszczadach: "Poruszanie się przy obecnie panujących warunkach wymaga doświadczenia i umiejętności".
Strażacy, ratownicy bieszczadzkiego GOPR, a także Lotnicze Pogotowie Ratunkowe ruszyli na pomoc mężczyźnie, który uległ wypadkowi podczas prac leśnych. Niestety, jego życia nie udało się uratować.
Dużo szczęścia mieli dwaj mężczyźni, którzy w piątek postanowili wejść na Tarnicę z nagimi torsami. Tylko dzięki zachowaniu maszerujących z nimi żołnierzy morsy nie przypłaciły tej wędrówki zdrowiem, a nawet życiem.
Bieszczady. Ratownicy GOPR ostrzegają przed bardzo trudnymi warunkami panującymi w czwartek w górach. Głównym problemem jest silny wiatr, któryw w porywach osiąga prędkość większą niż 100 km/godz.
W sobotę o godz. 16.04 dyżurny w Stacji Centralnej w Sanoku odebrał zgłoszenie: "Jesteśmy między Haliczem i Rozsypańcem. Zamarzamy...". Mróz, silny wiatr i intensywnie padający śnieg utrudniały akcję pomocy małżeństwu, które utknęło w górach.
Jednego dnia załoga bieszczadzkiego GOPR wyjeżdżała aż trzy razy - do wypadków przy zjeżdżaniu na sankach, nartach i schodzenia z gór.
We wtorek bieszczadzcy GOPR-owcy z psem ratowniczym brali udział w poszukiwaniach zaginionego mężczyzny z Krosna. W lesie koło Prządek pies znalazł zwłoki poszukiwanego.
Bieszczady. Niewiele brakowało, a wycieczka dwóch mężczyzn szlakiem przez Szeroki Wierch i Tarnicę skończyłaby się tragicznie. Gdyby nie odpowiedzialne zachowanie innych turystów oraz szybka reakcja ratowników GOPR, kompletnie pijani "wędrowcy" mogliby stracić nawet życie.
Olimp Sport Nutrition rozpoczął kilkuodcinkowy cykl filmów poradnikowych o właściwym zachowaniu w górach. Ich bohaterami są GOPR-owcy w Bieszczadach, którzy pokazują, jak wygląda codzienność ratowników górskich.
Turysta był już w stanie hipotermii, kiedy dotarli do niego ratownicy z bieszczadzkiej grupy GOPR. Przemoczony i osłabiony został odtransportowany do karetki.
To były pracowite wakacje dla ratowników z Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Bieszczadach. GOPR-owcy od lipca do końca sierpnia pomogli 74 osobom. Niestety, w dwóch przypadkach nie udało się uratować życia turystów.
30 ratowników GOPR szukało zaginionej w Duszatynie (powiat sanocki) w rejonie Jeziorek Duszatyńskich kobiety, która odłączyła się na szlaku od grupy znajomych. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach osłabioną kobietę udało się odnaleźć.
W piątek po południu bieszczadzcy goprowcy rozpoczęli akcję ratunkową dwójki turystów z Warszawy schodzących z Połoniny Caryńskiej w kierunku schroniska Koliba. Przez aplikację Ratunek turyści napisali, że brną w śniegu po pas, są przemoczeni, zaczynają marznąć i zaczyna im brakować sił.
- W Bieszczady lepiej się teraz nie wybierać. Śnieg, porywisty wiatr, fatalna widoczność - przestrzegają ratownicy GOPR. Warunki są tak trudne, że we wtorek ratownicy nie byli w stanie dostrzec zagubionych turystów. A ci znajdowali się zaledwie 50 m od nich.
W Bieszczadach na szczytach leży 60 cm śniegu, a w miejscach nawianych nawet do 1 m. Wieje silny wiatr północny. GOPR wydał komunikat o pierwszym stopniu zagrożenia lawinowego, ale na swojej stronie facebookowej goprowcy ostrzegają przed ekstremalnymi warunkami panującymi w górach
W ostatni weekend turyści szturmowali Bieszczady. Gdy nie znaleźli miejsc parkingowych w wyznaczonych miejscach, stawali na poboczu drogi. Tym samym utrudniali pracę GOPR, którzy interweniowali w tym czasie 10 razy.
Nocna Jazda Ratowników to doroczna akcja charytatywna organizowana przez portal Krosno112 i OSP Dobieszyn. W czasie akcji zbierane są pieniądze na pomoc chorym. W tym roku zbierano pieniądze dla ratownika medycznego Grzegorza Karasia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.